Siódme miejsce, półfinał Pucharu Polski, kilka efektownych zwycięstw. Trzeba przyznać, że na papierze to wygląda bardzo przyzwoicie jeśli mowa tu o klubie spoza czwórki Lechia, Lech, Jagiellonia, Legia. I na tym cała przyzwoitość się niestety dla fanów tego zespołu kończy. Choć przed sezonem zapewne osiągnięte rezultaty wielu sympatyków wzięło by w ciemno, to koniec końców ostatni mecz rozgrywany przed własną publicznością odbył się w obecności ledwie garstki kibiców z protestem na trybunach. W tak dziwnych, trzeba przyznać, okolicznościach sezon zakończyła Pogoń Szczecin.
Miniony sezon był mimo wszystko bardzo barwny w wykonaniu Pogoni. Przed sezonem zmieniono trenera Czesława Michniewicza na Kazimierza Moskala. Pierwszego, mimo również nie najgorszych wyników pożegnano bez żalu. Nie był ulubieńcem publiczności. Nowy także nim nie został, od początku właściwie miał z kibicami średnio, to był moment, że pojawiały się głosy iż sobie w Szczecinie radzi. Zmianę szkoleniowców prezes Mroczek tłumaczył tym, że trener Moskal to oprócz skuteczności gra ofensywna i efektowna. I kilka razy to się udało. Gładka wygrana z Jagiellonią w rozgrywkach Pucharu Polski, efektowne wygrane z Niecieczą (5-0), Wisłą (6-2), Legią (3-2). Wszystko jednak odbyło się jesienią. I choć już wtedy bywało tragicznie (pierwsze cztery kolejki bez zwycięstwa, blamaż w Kielcach (4-1) i odpuszczenie meczu w Niecieczy) to jednak awans do półfinału PP i realna walka o grupę mistrzowską pozwoliły w spokoju do wiosny przygotowywać się trenerowi Moskalowi i piłkarzom.
Wiosną nadzieje były duże. Na trybunach przed zespołem pozostawiono cel numer jeden – finał Pucharu Polski. Ku rozpaczy pierwsza połowa 2017 roku dla fanatyków Portowców to pasmo upokorzeń. fatalne i niezrozumiałe okienko transferowe, chybione decyzje personalne szkoleniowca i w spotkaniu 24 kolejki z Wisłą Płock kibice po raz pierwszy dali wyraz swojej dezaprobaty dla sytuacji w Pogoni. Najbardziej wszystkich bolał fakt olania Pucharu Polski, gdzie ciężko powiedzieć by drużyna podjęła walkę z Lechem o finał. Co też ważne podkreślenia podopieczni Moskala nie przegrywali za często, ale bardzo bezbarwnie remisowali. O przyczynach tego stanu rzeczy pisaliśmy w tym miejscu (KLIK). Moskal jakoś zespół zdołał poskładać i ten grając całkiem przyzwoicie zdołał do czołowej ósemki wejść. Za postawę w czołowej ósemce niech świadczą transparenty kibiców na ostatnim meczu „jak nie chcecie zap..alać, to możecie wyp..alać” oraz
Bilans: 1 zwycięstwo, 1 remis i 5 porażek w stylu dalekim od profesjonalnego.
Najmocniejszy punkt:
Najmocniejszym punktem zespołu był chimeryczny i surowy piłkarsko Adam Frączczak. Po tym jak powrócił w końcu do gry w ataku Pogoni pkazał, że grajac niezwykle ambitnie można ciągnąć zespół. Strzelił 12 bramek, co wraz z czterema innymi piłkarzami Ekstraklasy dało mu trzecie miejsce w klasyfikacji strzelców. Bardzo przyzwoity wynik, zważywszy, że Adam początek sezonu spędzał w innych rejonach boiska.
Najsłabszy punkt:
Boris Pesković. Trener bramkarzy. Żaden z występujących golkiperów w Pogoni nie prezentował się choćby przyzwoicie. I choć Jakub Słowik zaliczył kilka udanych interwencji, to zjazd formy u tego bramkarza widać szczególnie. O poziomie umiejętności zastępców Dawida Kudły czy Adama Hengera niech świadczy to, że słowo ręcznik ma wydźwięk pozytywny. Ilość punktów „wypuszczonych” przez bramkarzy jest w tym sezonie bardzo pokaźna. Dopóki za dyspozycję piłkarzy strzegących bramki Pogoni będzie odpowiadał Słowak ciężko wróżyć poprawę na tej pozycji. Obecny trener nie ma absolutnie żadnego sukcesu szkoleniowego i ciężko stwierdzić by miało się to w najbliższym czasie zmienić.
Najlepszy mecz:
Bezapelacyjnie mecz z Legią. W jesiennym spotkaniu obu drużyn rozegranym w Szczecinie było absolutnie wszystko. Dramaturgia, bramki, walka o każdy centymetr boiska. Taką Pogoń chcieliby kibice oglądać zawsze. Nie tylko od święta. Jako ciekawostkę warto dodać, że była to ostatnia wyjazdowa porażka mistrzów Polski. Pogoń wygrała 3-2 i było to zwycięstwo absolutnie zasłużone. Szkoda, że jedyne takie rozegrane z zespołem z czołówki ligi.
Najgorszy mecz:
Do wyboru, do koloru. Mecz w Niecieczy (0-2), pięć porażek w grupie mistrzowskiej, mecze z Wisłą Płock, Łęczną (remisy u siebie). Każde spotkanie, bez walki, bez pomysłu. Z absolutnym brakiem zaangażowania i ambicji. Taką Pogoń zdarzało się oglądać w zakończonym właśnie sezonie zbyt często. Czego efektem wspomniany protest na ostatnim meczu kończącym sezon.
Widoki na przyszłość:
Trudno powiedzieć. Skoro Pogoń kończyła sezon w absurdalnej sytuacji gdzie na pięć kolejek do zakończenia sezonu jeden trener rezygnuje, zatrudnia się następcę, ale od nowego już sezonu, gdzie przed ostatnim meczem puszcza się dwóch najlepszych piłkarzy na odpoczynek przed zgrupowaniem kadry. Absurd gonił absurd. Okienko transferowe przeprowadzone „za pięć dwunasta” psuje całe przygotowania trenerowi… no cóż. Podobno Maciej Skorża ma to zmienić. Nowy szkoleniowiec Pogoni podpisał dwuletni kontrakt. Pozostaje na kolejny sezon Rafał Murawski. Optymizm, jaki wlało nazwisko nowego i utytułowanego szkoleniowca, w Szczecinie jest wielki. Tylko czy będzie normalność. Bez niej może się okazać, że Skorżę będą w Szczecinie wspominać… jak w Warszawie.