GORLEH

Podtrzymać passę

W piątkowy wieczór, w ramach 28. kolejki PKO Ekstraklasy Górnik Zabrze zmierzy się z Lechią Gdańsk. Oba zespoły dobrze rozpoczęły restart ligi po przerwie związanej z pandemią i w poprzedniej kolejce wygrały swoje spotkania.

Passa, o której mowa w tytule to oczywiście seria 5 domowych wygranych z rzędu Górnika. Zabrzanie dobrze czują się na swoim stadionie, a (zazwyczaj) dobra gra przekłada się na konkretne zdobycze punktowe. Dlaczego zatem, gdy spojrzymy w tabelę, widzimy zespół Marcina Brosza dopiero na 11. lokacie? Ano dlatego, że na drugim biegunie są mecze wyjazdowe. Do poprzedniej kolejki Górnik notował serię 13 meczów bez wygranej w delegacji.

Każda seria kiedyś jednak się kończy. W ubiegły weekend zespołowi ze Śląska wreszcie udało się odnieść wyjazdowe zwycięstwo. Oczywiście, złośliwi mogą wytknąć, że było to wymęczone 1:0 z ostatnim w tabeli ŁKS-em. Gdyby piłkarze ŁKS-u nie podawali piłek na własnej połowie wprost pod nogi zawodników Górnika, gdyby Adam Ratajczyk wykorzystał swoje stuprocentowe okazje… Odstawiając gdybanie na bok; nie był to łatwy mecz dla Górnika, jednak udało im się go wygrać. Koniec, kropka. Wiemy jak wyrównana jest nasza liga, a wygrana z liderem i outsiderem jest warta tyle samo punktów.

Zostało wcześniej wspomniane nazwisko trenera Górnika. Warto dodać, że 1 lipca Marcin Brosz może zostać najdłużej nieprzerwanie pracującym szkoleniowcem w historii klubu z Zabrza. Nikomu chyba nie trzeba wyjaśniać, jak bogata jest to historia, tym bardziej Broszowi (a także włodarzom klubu) należą się słowa uznania. Jest to kierunek, w jakim powinny zmierzać wszystkie zespoły z naszej ligi.

Przeciwnikiem Górnika będzie gdańska Lechia. Biało-Zieloni na mecz udali się samolotem (trener + 16 piłkarzy) oraz autokarem (reszta drużyny i sztabu).

W pierwszym meczu po przerwie Lechia zagrała u siebie z Arką. Pierwsza połowa została rozegrana na „chodzonego”, jednak druga z dużą nawiązką zrekompensowała nudy pierwszych 45 minut. Można odnieść wrażenie, że w Trójmieście wersja znanego powiedzenia brzmi: w życiu pewne są tylko śmierć, podatki i zwycięstwo Lechii w derbach po bramce Flavio Paixao w doliczonym czasie gry. Nie inaczej było tym razem. Wydawało się, że Arka jest bliska przełamania, jednak tradycyjnie Lechia z Portugalczykiem na czele potrafiła odgryźć się w samej końcówce i przechylić szaleństwo na własną korzyść.

Górnik i Lechia to drużyny o dość podobnym profilu. Solidna obrona oraz bramkarz, topowi napastnicy, szybkie skrzydła. Największy problem to środek pola. Po odejściu Sekulicia oraz kontuzji Wolsztyńskiego, ciężko w drużynie zabrzan znaleźć kogoś, kto ciekawie konstruowałby akcje ofensywne. Z drugiej strony mamy Lipskiego, który, no cóż… Nie chodzi o to, żeby złośliwie pastwić się nad tym chłopakiem. Pamiętamy jednak jego strzały, technikę i przegląd pola z gry w Ruchu Chorzów – ligowy top. Obecnie do takiej formy mu „trochę” brakuje. Mimo to, skoro pozostaje pierwszym wyborem trenera Stokowca, to trzeba wnioskować, że w kadrze nie ma po prostu nikogo w lepszej formie. Z resztą – jego jedynym rywalem na pozycję „10” jest Gajos.

Oba zespoły odniosły w minionej kolejce bardzo ważne zwycięstwa. Kolejna 3 oczka pozwoliłyby Lechii wyprzedzić Pogoń, Lecha, Cracovię oraz Śląsk i wskoczyć (przynajmniej na chwilę) na… 3. miejsce w tabeli. Z kolei jeżeli Górnik nie zdobędzie dziś kompletu punktów, to szanse na awans do górnej ósemki pozostaną matematyczne. Stawka meczu jest zatem wysoka, pozostaje liczyć na ciekawe widowisko. Pierwszy gwizdek sędziego Tomasza Musiała zabrzmi o 20:30.