Niedzielne starcia w naszej Ekstraklasie rozpoczął mecz Cracovii z Piastem. Patrząc na ich zeszłoroczne wyniki w lidze – remis mógł być najbardziej prawdopodobnym scenariuszem. W końcu to dwie najczęściej dzielące się punktami ekipy sezonu 23/24. Jak było naprawdę?
Nastroje przedmeczowe
Przed meczem nastroje w obu drużynach były bojowe, jak to ma miejsce zawsze przed sezonem. Cracovia po ogólnie nieudanym poprzednim sezonie, ale lepszej końcówce, zapewniającej utrzymanie bez nerwówki do ostatniej kolejki. Piast z kolei ponownie obniżył troszkę loty i skończył zeszłą kampanie na miejscu 10. Punkt wspólny tych sezonów Gliwiczan to jednak słaba jesień i dobra wiosna. Teraz pojawiła się wiara w dobry start, bo obiecująco wyglądała gra i wyniki w sparingach.
Przebieg meczu
Właśnie to samo widać było w meczu od samego początku. Piast był drużyną lepiej zorganizowaną i to goście stworzyli pierwsi zagrożenie, jednak Piasecki chybił z bliskiej odległości. To ostrzeżenie nie obudziło Pasów, którzy grali niemrawo, niedokładnie, a gdy już któreś z podań, czy przerzutów było celne, zawodziło przyjęcie. Po nim piłka potrafiła odbić się kilka metrów do przodu, co nie ułatwiało gry i formowania zagrożenia. Na domiar złego po rozegraniu piłki z autu i znalezieniu się parę metrów przed bramką, wynik spotkania otworzył niezawodny Jorge Felix, dając gościom zasłużone prowadzenie. Z trybun unosiło się „Pasy grać, k***a mać!”, co było jak najbardziej zrozumiałe. Frustracja, że ich drużyna znów nie dowozi była ogromna. Tym bardziej, że nie widać było krzty nadziei, że Cracovia choć zagrozi bramce Placha. Schodząc na przerwę gospodarze mieli na koncie jeden niecelny strzał. Nic dziwnego więc, że już w przerwie trener Kroczek dokonał dwóch zmian, a na boisko weszli Al-Ammari i van Buren. Pasy grać miały więc na dwójkę napastników, co w zeszłym sezonie przynosiło efekt w duecie Makuch – Kallman. Obraz gry się jednak nie zmienił. Jedyną widoczną różnicą był fakt, że Pasy częściej byli przy piłce, nie wiedząc jednak, co z nią zrobić. Piast sprytnie więc rozgrywał tę partię. Widząc bezradność przeciwnika z piłką, dali im ją, gdy sami próbowali kontrataków, ale nie byli w stanie zamknąć tego spotkania mimo olbrzymiej przewagi. Gospodarze mieli ponownie problemy, ale tak jak w pierwszej połowie piłka odskakiwała piłkarzom, tak po zmianie stron i wypracowaniu sytuacji strzeleckiej, nie mogli sobie w nią trafić, aby chociaż spróbować pokonać Placha (sytuacja Glika). W samej końcówce meczu jednak zdarzył się cud, bo tak trzeba nazwać to, że Cracovia zdołała wyrównać. W polu karnym Kallman przejął piłkę i bramkarz był już zbyt blisko, aby oddać strzał, ale udało się Finowi sprytnie dograć do van Burena, który w debiucie zdobył bramkę, dającą remis i jeden punkt Pasom. Sędzia doliczył 6 minut do meczu, a Piast próbował jeszcze odpowiedzieć i jednak wyszarpać 3 punkty. Mieli do tego dobrą okazję, ale z rzutu wolnego minimalnie chybili. Cracovia również miała chrapkę na zwycięstwo, ale próby szybkich kontrataków kończyły się niecelnymi podaniami (jak większość meczu) albo po prostu Piast odbierał futbolówkę.
Sąd nad trenerami?
Los chciał, że na inaugurację zmierzyło się ze sobą dwóch trenerów, wobec których były skrajne opinie przed sezonem. Dużo było głosów, że zarówno Vuković w Piaście, jak i Kroczek w Cracovii, nie powinni zostać na nowy sezon. Ten pierwszy mimo dotarcia do półfinału Pucharu Polski, w lidze zawiódł i zajął odległe miejsce, gdzie Piast był zawsze zapowiadany jako to zaplecze najlepszych, a nie zwykły ligowy średniak. Wokół trenera Kroczka rozwijała się atmosfera niepewności, czy poradzi sobie w Cracovii i przygotuje ją odpowiednio do ligi. Ciężko oceniać już po jednym meczu, ale jak dotychczas niezmiernie trudno myśleć pozytywnie. Zbyt wiele w drużynie się nie zgadzało w tym meczu, aby z wiarą patrzeć na kolejne mecze. Może kwestia przestrzelenia składu i z Mickiem van Burenem od początku gra z przodu będzie się bardziej kleić?
Co dalej w terminarzu?
Kolejna kolejka dla obu zespołów szykuje się niezwykle interesująco. Cracovia pojedzie do Częstochowy na mecz z Rakowem, gdzie wrócił Marek Papszun. Teoretycznie Medaliki będą murowanym faworytem, szczególnie analizując, jak w niedzielę zaprezentowały się obie drużyny. Pasy jednak w ostatnich latach mają patent na Raków, który nie potrafi z nimi seryjnie wygrywać. Ciekawe, czy tendencja zostanie utrzymana. Piast powita nowy sezon na swoim stadionie meczem ze Śląskiem, który jeszcze nie wiadomo, w jakich nastrojach wróci z Rygi z meczu eliminacyjnego II rundy Ligi Konferencji. Zapowiada się dobre spotkanie – z jednej strony wkurzony Piast po stracie punktów w końcówce, z drugiej Śląsk, który w identycznych okolicznościach uratował punkt na inaugurację!