statystyki

Podział punktów w Zabrzu

Jeśli ktoś narzekał na tydzień przerwy na reprezentację, to najpewniej w Łodzi. ŁKS przed dwoma tygodniami odniósł długo oczekiwane zwycięstwo i podopieczni Kazimierza Moskala z pewnością chcieli pójść jak najszybciej za ciosem.

Łodzianie zadanie wykonali… po części. Łodzianie tylko (albo aż?) zremisowali z, trzeba przyznać, jednym z bezpośrednich rywali w walce o utrzymanie. Gdyby ŁKS wygrał ten mecz, wskoczyłby na 14.miejsce w lidze – jak na drużynę, która jeszcze do niedawna mocno szorowała dno ligowej tabeli – wynik przyzwoity. Jednak żeby docenić ten punkt pasuje też zwrócić uwagę na to, że gdyby zabrzanie zdobyli 3 punkty, to w tabeli uwzględniającej tylko mecze domowe wskoczyliby… na pierwsze miejsce. Dysproporcja kolosalna.

Zabrzanie od początku pokazywali, że Górnik domowy a Górnik wyjazdowy to zupełnie dwie różne ekipy. ŁKS miał swoje momenty, ale zagrożenie stwarzali gospodarze. Swoją szansę miał Janża, który dobrze uderzał z wolnego, Matuszek, który minimalnie spudłował głową, i Kopacz, który popisał się niezłym uderzeniem z dystansu. Do przerwy utrzymywał się jednak bezbramkowy rezultat.

Zwykle to ŁKS grał (albo próbował grać) a strzelali rywale, ale dzisiaj role się odwróciły i to łodzianie wyszli na prowadzenie. Krótko rozegrany rzut rożny i w końcu błysnął ten, który miał błyszczeć regularnie i wyrastać ponad tę ligę – Dani Ramirez.

Górnik rozpędzał się w drugiej bardzo powoli, ale w końcu zabrzanie dopięli swego – strzelił Wolsztyński, Malarz sparował na słupek, dobił Angulo. Podział punktów, patrząc na cały mecz – dość zasłuzony.