Brawo, brawo i jeszcze raz brawo. Polacy pokonali pewnie w towarzyskim spotkaniu Finlandię 5:1 (3:0). Bohaterem spotkania bezapelacyjnie został Kamil Grosicki, autor trzech bramek. Pozostałe bramki dla Polaków zdobyli Krzysztof Piątek i Arkadiusz Milik. Honorową bramkę dla gości zdobył pięknym uderzeniem w lewe okno Ilmari Niskanen.
Wielu z nas za pewne szykowało się na nudny i bezbarwny mecz, czyli do tego co w ostatnim czasie przyzwyczaiła nasza kadra. Męcząca gra, brak polotu to było definicją naszej gry. Wielu obserwatorów bolały oczy od patrzenia, naszą kadrę i selekcjonera ratowały tylko wyniki. Jednak, może właśnie w Gdańsku nastąpił przełom? Polacy zagrali bez zakażonego wirusem Piotra Zielińskiego, bezsprzecznego lidera kadry Roberta Lewandowskiego, Grzegorza Krychowiaka i Kamila Glika. Wszyscy stanowili kręgosłup i wydawało się nietykalny monolit kadry prowadzonej przez Jerzego Brzęczka. A tu proszę, nie dość, że w składzie trzech debiutantów (Drągowski, Walukiewicz, Karbownik), to pierwszy raz od pierwszej minuty dostali Kądzior i Moder. Nie zapominając o Karolu Linettym , który od bardzo dawna nie dostał takiego pola do popisu. Skład szokował, ale to co wydarzyło się na boisku to była już czysta poezja.
Polska reprezentacja ruszyła wysokim pressingiem od pierwszej minuty. Grali ładnie, szybko i kombinacyjnie w środku pola, stwarzała sobie okazje, co mogło się podobać. uwypukleniem tych wszystkich argumentów była bramka Kamila Grosickiego w 9 minucie spotkania, był to jego drugi strzał gdyż chwilę wcześniej oddał strzał, który udaremnił Joronen, na nasze szczęście przy drugim strzale był bezradny i tym samym Polacy wyszli na prowadzenie. Nie minęło 10 minut, a już Polacy w sześciu ! tak w sześciu sunęli kontrą. Widać było bijąca pozytywną energię i zapał to gry, którego tak dawno nie oglądaliśmy. Mimo, że kontra nie zakończyła się bramką, to chwilę później po genialnym podaniu od Jakuba Modera, Kamil Grosicki po raz drugi wpisał się na listę strzelców, tym razem strzelając pod poprzeczkę. Przez kolejny kwadrans Polacy kontrolowali mecz, wciąż wywierali presję i tworzyli okazję. Swoistym stemplem pokazującym dominację Polaków była trzecia bramka Kamila Grosickiego. Który tym samym po raz pierwszy skompletował hat-tricka w narodowych barwach. Do przerwy było zatem 3:0.
Po przerwie wielu wciąż nie mogło uwierzyć w to co zobaczyli. Prowadzimy 3:0, gramy piękny futbol grając w młodym, mało ogranym ze sobą składzie. Polacy nie zatrzymali się i poszli za ciosem, nie zawodny ostatnimi czasy w kadrze Krzysztof Piątek strzelił na 4:0 wprowadzając wszystkim zgromadzonych na stadionie w Gdańsku w szaleńczą radość. Potem na boisku zobaczyliśmy kilka zmian, od początku drugiej połowy za Walukiewicza wszedł Bochniewicz, robiący furorę w Eredivisie, natomiast szansę debiutu otrzymał Czerwiński. Po tych zmianach Polacy nieco zwolnili grę, czego w konsekwencji tej bierności była stracona bramka. Pajęczynkę zerwał niepilnowany Niskanen. W końcówce spotkania przypomniał o sobie Arkadiusz Milik, po asyście Karbownika ustalił wynik spotkania na 5:1.
Podsumowując grę naszej reprezentacji w końcu mogliśmy być zadowoleni po meczu kadry. Nie jedna osoba chyba przyzna, że pierwsza połowa w spotkaniu z Finlandią była jedną z lepszych, jak nie najlepszych połówek za kadencji Jerzego Brzęczka. Zawodnikiem meczu był Kamil Grosicki, ale warto pochwalić debiutantów, a zwłaszcza Jakuba Modera, który zagrał genialne spotkanie. Obyśmy nie spuścili z tonu gdyż przed nami spotkanie z Włochami, którzy także pewnie wygrali mecz towarzyski pokonując Mołdawię 6:0. Jak zagramy tak jak z Finlandią, z takim nastawieniem, z taką dyscypliną i serduchem do gry, to w meczu z Włochami nie będziemy na straconej pozycji. Jak na razie z uśmiechem na ustach i w spokoju możemy oczekiwać najbliższych spotkań i obyśmy się nie zawiedli. DO BOJU POLSKA!