skorza-maciej-1-960x640

Poznańska lokomotywa wraca na właściwe tory! – czyli Lech Poznań Macieja Skorży

Ostatni sezon nie był łatwy dla kibiców Lecha. Mimo awansu do Ligii Europy klub z Poznania był rozpatrywany raczej w kategorii internetowego mema niżeli solidnej ekstraklasowej ekipy. Tak właściwie to ciężko się temu dziwić, skoro Duma wielkopolski zajęła bardzo niskie 11 miejsce w tabeli. Trener Dariusz Żuraw został zwolniony, a pod koniec sezonu zastąpił go szkoleniowiec, który miał dokonać prawdziwej rewolucji w Poznaniu – Maciej Skorża. Trzeba przyznać, że na ten moment wychodzi mu to nie najgorzej. Po 5 kolejkach Lech zajmuję fotel lidera raz za razem ogrywając następne drużyny w terminarzu. Co więc decyduje o sukcesach Lecha? Na to i na wiele innych pytań postaram się odpowiedzieć.

Niewykorzystany potencjał kadry Dariusza Żurawia

Podczas dość długiej przygody Dariusza Żurawia w Lechu przewinęło się naprawdę wielu zawodników. Nie każdy wypalał i jest to w 100% normalne, takie rzeczy to po prostu część piłki. Jest jednak dwóch gracz, którzy nie zostali dobrze wykorzystani przez byłego trenera Lecha, a w tym momencie stanowią o jego silę. Mowa tu oczywiście o Joao Amaralu i Nika Kwekweskirim.

Amaral do Poznania trafił już w sezonie 18/19 z portugalskiej Benfici. Od samego początku kibice mieli wobec niego wielką nadzieję. Nie może to dziwić – do Lecha przychodził wciąż stosunkowo młody Portugalczyk, który był bardzo dobrze wyszkolony technicznie i pokazywał się nieźle w swoim poprzednim klubie. Z perspektywy czasu ciężko ocenić jego transfer pozytywnie lub negatywnie. Był po prostu… średni. Owszem miał swoje momenty, ale były też mecze, w których znikał. Co gorsza znikał w spotkaniach bardziej kluczowych. Nie można za to nazwać tego transferu nieudanym, bo liczby wykręcał wcale nie najgorsze (8 bramek i 3 asysty w pierwszym sezonie oraz 3 bramki i 4 asysty w rundzie jesiennej drugiego). Jego sytuacja w klubie zmieniła się diametralnie, odkąd Lecha przejął Dariusz Żuraw. Panowie od samego początku średnio się dogadywali co zaowocowało odejściem Amarala na wypożyczenie do Pacos Ferreira. Oficjalnym powodem były sprawy prywatne (piłkarz w tamtym okresie spodziewał się potomka), ale sądząc po niektórych jego wypowiedziach można stwierdzić, że to nie był jedyna przyczyna jego odejścia.  W portugalskich mediach mówił otwarcie, że jego ostatni trener w Lechu zabijał w nim miłość do piłki i jakiekolwiek zaangażowanie. Wiadomości te doszły szybko do kibiców Lecha i przez długi okres miał opinie tchórzliwego „dezertera”, który bał się walki o skład. Po powrocie jednak, jak widać szybko odzyskał szacunek fanów z Poznania za sprawą swojej wybitnej formy. Czuć chemie między nim, a Maciejem Skorżą. Już w pierwszych meczach towarzyskich widać było, że Amaral może być kluczową postacią w tym sezonie i jak na razie wszystko się spełnia. Portugalczyk swoją grą sprawił, że jeden z kluczowych piłkarzy Lecha w poprzednim sezonie – Dani Ramirez nie podnosi się z ławki i najprawdopodobniej długo się to nie zmieni.

Drugim nieco świeższym przykładem zawodnika, którego umiejętności nie zostały dostrzeżone i wykorzystane przez trenera Żurawia jest Nika Kwekweskiri. Gruzin do Lecha trafił pół roku temu, w zimowym oknie transferowym jako uzupełnienie środka pola. Myślę, że nikt nie miał wobec niego wygórowanych oczekiwań zważywszy na jego stosunkowo anonimowe CV. Najdłuższym okresem, przez który znajdował się na boisku za kadencji Żurawia to 54 minuty w pucharowym starciu z Radomiakiem. Poza tym grał totalne ogony wchodząc na ostatnie 20-10 minut w ligowych potyczkach. Po odejściu trenera sytuacja Gruzina natychmiastowo zmieniła się na lepsze. Spokojnie można było go nazwać piłkarzem pierwszego składu. Za kadencji Skorży nie było meczu, aby trener nie skorzystał z usług utalentowanego pomocnika. Kwekwe grał w miejsce Tiby, w miejsce Karlstroma, a nawet jako pomocnik w formacji z 3 obrońców, gdy Tiba był ustawiony o wiele wyżej. W zdecydowanej większości były to występny na plus, ale to co robi w tym sezonie to po prostu istny majstersztyk. W meczu z Termalicą był moim zdaniem najjaśniejszą postacią chociaż na boisku był tylko 37. minut.

W ostatnim starciu z Lechią Gdańsk pomijając nawet przepięknego gola z rzutu wolnego trzeba przyznać, że wykonywał solidną robotę w środku pola. Po raz kolejny udało mu się wygryźć ze składu Pedro Tibe, który przez bardzo długi okres był nie do ruszenia. Fakt faktem, że za trenera Skorży Portugalczyk nie wygląda już tak dobrze, ale jeżeli ma skorzystać na tym cała drużyna myślę, że kibice są gotowi na takie poświęcenie.

Oczywiście, Amaral i Kwekweskiri to nie jedyne przykłady piłkarzy, którzy błyszczą u Skorży, a u Dariusza Żurawia prezentowali się bardzo przeciętnie. Gdybym miał wskazać wszystkich zapewne wymieniłbym połowę aktualnej drużyny. Przykłady tych dwóch zawodników jednak chyba najbardziej obrazują to, że były trener Lecha posiadał materiał ludzki, aby wyrzeźbić ciekawą drużynę, ale nie potrafił tego w 100 procentach wykorzystać.

Ładny styl gry i kreatywność w ofensywie

Poza dobrymi wynikami Lech może pochwalić się rzeczą, która w naszej lidze nie jest zbyt powszechna – ich styl gry jest bardzo przyjemny do oglądania. Styl ten opiera się no konstruowaniu wielopodaniowych akcji, utrzymywaniu się przy piłce i stwarzaniu ciągłego zagrożenia dla rywala. Wymaga on sporego zaangażowania ze strony każdego piłkarza na boisku. Wielokrotnie widziałem porównania obecnego Lecha do Lecha z przed roku. Wówczas ,,Kolejorz” również grał stosunkowo ładną piłkę, ale moim zdaniem nijak ma się to do tego co widzimy dzisiaj. Słynny ,,Żurawball” dzięki, któremu Lech zawitał w europejskich pucharach był oparty na o wiele prostszej piłce. Długie podania na skrzydła, większe oparcie się na możliwościach fizycznych niż technicznych – to elementy, które charakteryzowały taktykę Dariusza Żurawia. Gdybym miał wskazać element, który najbardziej różni te dwie strategie byłby to minimalizm. Dariusz Żuraw potrafił głęboko cofnąć drużynę, gdy wynik był satysfakcjonujący, z Lechem Skorży jest zupełnie inaczej. Nie ważne czy jest 3 minuta i na tablicy widnieje wynik 0-0, czy jego drużyna pewnie wygrywa 2-0 w końcówce spotkania – Lech gra cały czas na podobniej intensywności. Chociaż trener stawia bardziej na technikę zawodników niżeli na aspekty fizyczne, pod tym drugim względem także wyglądają nienagannie. Dawno nie widziałem Lecha, który potrafił zagrać 2 dobre połowy. Ani za Żurawia, ani za Nawałki, ani nawet za Djurdjevicia takie mecze nie zdarzały się często. Nawet po pewnie wygranym spotkaniu szkoleniowiec potrafi znaleźć różne defekty w grze swojego zespołu i bezpardonowo je wytknąć mówiąc, że nie jest w pełni zadowolony. Ten w pewnym sensie perfekcjonizm to coś, czym całkowicie kupił mnie, jak i wielu innych kibiców Lecha, Maciej Skorża.

Wystrzał Kamińskiego

Poza Amaralem, jest jeszcze kilku zawodników, którzy rzutują na obecną formę Lecha. Jednym z nich jest młody skrzydłowy – Jakub Kamiński. W poprzednim sezonie 19- latek trochę zniknął nam z radarów. Nie grał fatalnie, ale do jego kariery wdarła się nutka przeciętności. Często przechodził obok meczu, był bezbarwny, a jego statystki, jak na skrzydłowego wyglądały nie najlepiej. Od początku nowego sezonu jednak wygląda na zupełnie innego piłkarza niż wcześniej. Niezwykle często bierze grę na siebie pomimo tego, że doświadczeniem odstaję od takich piłkarzy, jak Amaral, czy Ishak. Nie bez powodu otrzymał nagrodę dla najlepszego młodzieżowca sierpnia. Stał się też ważną postacią w szatni dołączając do tegorocznej rady drużyny, co pokazuje, że mentalnie także osiągnął spory progres. Lech podobno dostawał za niego oferty od między innymi Wolfsburga, który proponował aż 8 mln euro. Zarówno klub, jak i Kamiński są jednak zgodni, że zostanie na najbliższy sezon w Poznaniu, co, jeśli utrzyma obecną formę będzie ogromny sukcesem.

Jakość kadry

Kadra Lecha Poznań jako jedna z nielicznych w ekstraklasie został dopięta na ostatnim guzik. Paradoksalnie rok temu, gdy drużyna Dariusza Żurawia miała przed sobą walkę w europejskich pucharach drużyna wyglądała o wiele gorzej i tak naprawdę opierała się na całkowitym minimum. Dziś Lecha ma na każdej pozycji rezerwowego, który mógłby spokojnie stanowić o silę niektórych ekstraklasowych ekip. Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że druga jedenastka Lecha mogłaby na spokojnie zająć miejsce w środku ligowej tabeli. Na pochwałę zasługuję też to, że ostatnie wzmocnienia zostały dokonywane już, gdy Lech znajdował się na fali wznoszącej. Nie było (swoją drogą dość typowego dla Lecha) przeświadczenia typu: „W sumie, skoro i tak nam dobrze idzie to takim razie po co nam wzmocnienia?”. Myślę, że Skorża nie pozwolił sobie na coś takiego. Gdy trenerem Lecha był Dariusz Żuraw to dyrektor sportowy, Tomasz Rząsa w głównej mierze decydował o transferach, a trener się dostosowywał. Dziś widzimy symbiozę, pewne zrozumienie między dwoma panami i wychodzi to, jak na razie na dobre dla klubu.

Ostatnie dwa gotówkowe transfery skrzydłowego i lewego obrońcy to prawdziwy majstersztyk:

Adriel Ba Lou – to piłkarz, który wbił nowy rekord, jeżeli chodzi o pieniądze wydane na jednego piłkarza w Lechu. W Viktori Pilzno miał status gwiazdy, wystarczy spojrzeć na reakcję czeskich kibiców na odejście skrzydłowego z klubu mówiące, że to on ciągnął od jakiegoś czasu całą drużynę (dodam na marginesie, że wspomniana przeze mnie Viktoria Pilzno to klub stosunkowo lepszy od Lecha). Jest to zawodnik, który pasuje do profilu idealnego skrzydłowego dla Macieja Skorży – szybki, dobry w dryblingu i często schodzący w pole karne przeciwnika. Właściwie to takimi samymi epitetami można określić Jakuba Kamińskiego, który tak jak wcześniej wspominałem rozkwita za kadencji nowego trenera.

Pedro Rebocho – to już 4 Portugalczyk w drużynie z Poznania i 4, który na papierze jest solidnym grajkiem. Rebocho to zawodnik, który ma na swoim koncie aż 57 rozegranych meczy na poziomie Ligue 1 i 49 meczy na poziomie 1 ligi portugalskiej. Chyba nie muszę nikomu tłumaczyć, że to spory ewenement, jak na piłkarza, który przychodzi do ekstraklasy. Chodzą plotki, że trener widzi go jako zawodnika pierwszego składu, a Barry Douglas, który ostatnio gra jak z nut ma usiąść na ławce. Nie wiadomo, co z tego wyjdzie, ale na pewno lewa obrona to pozycja, na której rywalizacja w Lechu będzie największa.

Oczywiście, Lech sprowadził jeszcze kilku bardzo ciekawych zawodników za darmo, ale to temat na inny artykuł. Chciałem pokazać tylko to, że ogólnie, uśredniając Lech dokonał wielu wartościowych wzmocnień, na które mało klubów z ekstraklasy mogłoby sobie pozwolić. O ile krytykowanie zarządu z powodu transferów, a właściwie ich barku było słuszne przez kilka ostatnich okienek, tak dziś nie wydaję mi się, aby w tym aspekcie można byłoby im cokolwiek zarzucić.

Podsumowanie i kubeł zimnej wody

Dziś wystawiłem Lechowi prawdziwą laurkę, trudno się temu dziwić, bo po prostu sobie na to zasłużyli. Jako kibic jednak chciałbym zaapelować na koniec o jedną kluczową rzecz- spokój. Odkąd kibicuje Lechowi wielokrotnie widziałem najróżniejsze wahania formy w wykonaniu tej drużyny. Czy jest to jeden z najlepszych okresów w ostatnich latach? – najprawdopodobniej tak, ale nie zmienia to faktu, że jesteśmy dopiero po 5 ligowych kolejkach, a dzisiejszy tekst może się niezbyt ładnie zestarzeć. Staliśmy się jednym z ciekawszych kandydatów do mistrzostwa, ale przez następnych 29 kolejek może zdarzyć się dosłownie wszystko. Jedno jest za to praktycznie pewne – ten sezon będzie lepszy od poprzedniego, bo gorszy być już nie może.