Czy starcie pierwszej z trzecią najsłabszą drużyną w rundzie wiosennej musi być nudne? Górnik i Jagiellonia zaprzeczyły tej tezie. Mimo fatalnych wyników w ostatnim czasie, oba zespoły pokazały naprawdę dobry futbol. Ostatecznie z wygranej cieszą się Górnicy, na co w pełni zasłużyli.
Chęć przełamania kiepskiej passy mieli zarówno jedni, jak i drudzy, co było widać od pierwszych minut widowiska. Najpierw Bartosz Nowak za długo zwlekał ze strzałem, przez co nie zdołała zagrozić Dziekońskiemu, a następnie Imaz był bliski dogrania do Bidy, co w przypadku przecięcia piłki przez młodzieżowca „Jagi” zakończyło się golem. Tak się jednak nie stało. Swoją szansę miał także Jimenez, ale Dziekoński nie dał się oszukać. Pierwsza bramka padła po kwadransie gry. Kwiecień zaskoczył pokazując się jako dryblujący skrzydłowy. Po strzale defensywnego pomocnika białostoczan interweniował Chudy, ale piłka trafiła na głowę Puljicia, który przelobował słowackiego bramkarza. To 10. gol Chorwata w tym sezonie ligowym. Bramka nie zmieniła obrazu gry, spotkanie było wciąż bardzo wyrównane. Swoje szanse zmarnowali Manneh i Gryszkiewicz. W 29. minucie ten pierwszy znakomicie wypatrzył Jesusa Jimeneza. Hiszpański napastnik zabrzan uciekł Augustynowi, przez co mógł lekkim strzałem wpakować piłkę do bramki. Górnik miał szansę pójść za ciosem, ale Sobczyk zmarnował dogodną okazję w 37. minucie. Jagiellonia nie chciała być ciągle schowana za gardą i postanowiła tuż przed przerwą mocniej zaatakować. Owocem tego akcja z 41. minuty, kiedy to Przemysław Wiśniewski w jednej akcji musiał zblokować groźne strzały Imaza i Bidy. Do przerwy utrzymał się wynik remisowy i był to rezultat zdecydowanie odzwierciedlający układ sił na boisku.
W drugiej połowie pierwszą groźną okazję mieli goście. Imaz zagrał do Puljicia, a ten uderzył w słupek. Gdyby w tej sytuacji padł gol, to i tak nie zostałby uznany – Imaz znajdował się na pozycji spalonej. Dla „żółto-czerwonych” były to jednak miłe złego początki. Dominacja Górnika z każdą kolejną minutą była coraz wyraźniejsza. Gospodarze czekali na błąd swoich rywali, dopinając swego w 61. minucie. Wówczas po zagraniu ręką Augustyna został podyktowany rzut karny, który pewnie wykorzystał Jimenez. Niedługo później prowadzenie zostało podwyższone, a kluczową rolę znów odegrał Jimenez. Hiszpan tym razem asystował przy bramce Sobczyka. Były napastnik Spartaka Trnava to 3. bramka w tym sezonie PKO Ekstraklasy. Czy drużyna Marcina Brosza przystopowała po podwyższeniu rezultatu? Otóż nie. Dwie kapitalne okazje zmarnował rezerwowy Boakye. Za pierwszym razem źle przyjął piłkę, a za drugim po jego strzale głową Dziekoński ledwo podniósł futbolówkę na poprzeczkę. Ostatecznie Górnik pokonał Jagiellonię 3:1, dzięki czemu wskoczył na 9. miejsce w ligowej tabeli, o które w ostatniej kolejce powalczy z Lechem Poznań w bezpośrednim pojedynku. Drużyna Rafała Grzyba spada na 10. miejsce, ale w teorii może zająć nawet trzecie miejsce od końca. Białostocki klub w ostatnich tygodniach to wyjątkowy obraz nędzy i rozpaczy. Przy takich wynikach nie będzie zaskakujące, jeśli Stadion Miejski w Białymstoku na ostatnie spotkanie z Lechią Gdańsk nie zapełni się nawet w obowiązującym na ten mecz 25-procentowym limicie miejsc.