W zaległym spotkaniu 23. kolejki Ekstraklasy Stal Mielec przegrała 0:1 z Rakowem Częstochowa. Gola straciła pechowo, bo na minutę przed końcem i to z rzutu karnego.
Lepiej w spotkanie weszli mielczanie, jako pierwszy bramce Holca zagroził Flis. Po dobrze bitym stałym fragmencie gry uderzył on jednak tylko wprost w Słowaka, który zdołał sparować piłkę swoim ciałem. Ponownie gospodarze byli mocni w stałych fragmentach, a dokładniej po rzutach z autu. Tym razem jednak nie przynosiły one takich efektów.
Raków odgryzał się m.in. za sprawą Araka, lecz bezskutecznie. W dogodnej okazji był też Długosz, lecz i on przestrzelił, a piłka poszybowała obok bramki.
Druga połowa to kolejne próby bramkostrzelnego Flisa. Tym razem bramkarz Rakowa musiał popisać się kapitalną paradą. Im więcej czasu drugiej połowy mijało, tym Stal grała coraz słabiej, a do głosu dochodzili triumfatorzy Pucharu Polski. Dobrą okazję miał Schwarz, jednak trafił tylko w słupek. Stal przetrwała kilkunastominutowy napór piłkarzy Rakowa, w końcówce znów przeszła do ataku, lecz bez skuteczności.
W odróżnieniu do poprzedniego spotkania Stali w Poznaniu, doliczony czas gry zadziałał na korzyść ich rywali. W polu karnym sfaulowany przez Tomasiewicza został Piątkowski. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Ivi Lopez i się nie pomylił.
Na dwie kolejki przed końcem Stal wciąż ma trzy punkty przewagi nad Podbeskidziem. Bilans meczów bezpośrednich przemawia jednak za Góralami.