Ligowy szlagier dla Rakowa Częstochowa, który jako pierwszy w tym sezonie zdobył stadion w Poznaniu! Wygrał 1:0, a gol Lopeza sprawił, że różnice między trzema czołowymi zespołami są minimalne.
Jak na ligowy hit, pierwsza połowa była koszmarna. Mało było strzałów, więc obaj bramkarze – Bednarek z Lecha i Kovacević z Rakowa – solidnie się wynudzili. Być może przez 30 minut delikatnie częściej przy piłce byli goście, ale niewiele z tego wynikało. Ostatni kwadrans to już lepsza gra Lecha, jedna jedyna też jego okazja i jeden jedyny w pierwszej połowie celny strzał. W 35. minucie Salamon zagrał 40-metrowe podanie w poprzek boiska, a Jakub idealnie piłkę przyjął przed polem karnym Rakowa. Po czym ograł dwóch obrońców, zbiegł do środka boiska, ale uderzył prosto w Kovacevicia. I emocji byłoby właściwie na tyle. Lider Lecha Amaral co chwilę ślizgał się po murawie, napastnik Rakowa Gutkovskis był całkowicie odcięty od podań. To, czego było potrzeba do ożywienia tego spotkania, to gol. I dość szybko zdobył go Raków, który w piorunujący sposób rozpoczął drugą połowę. W 50. minucie Kun w bardzo rozsądny sposób zmienił stronę gry – zagrał na prawe skrzydło do Tudora. Chorwat dośrodkował na dalszy słupek, ale piłka leciała dość długo. Wydawało się więc, że powinien ją złapać bramkarz Lecha Bednarek, który jednak stał, jakby był przyspawany do linii. Z podobnego założenia wyszedł chyba Pereira, który nie ruszył od razu za Lopezem, a hiszpański as Rakowa z bliska wepchnął piłkę głową do bramki. Raków miał więc to, po co przyjechał do Poznania. I mógł się skupić na obronie.
Lech po stracie gola był dość mocno wstrząśnięty. Rzucił się do ataku, ale początkowo bardzo chaotycznie. Goście mądrze ustawiali się przed swoim polem karnym i tu rozbijali kolejne ataki poznaniaków. Aż do 71. minuty, gdy Lech wzorowo wyprowadził piłkę od swojego bramkarza. Już na połowie Rakowa Ba Loua zagrał na prawo do Pereiry, ten dośrodkował w pole karne, a Kownacki idealnie przyjął piłkę, czym zwiódł rywala. Miał 10 metrów do bramki i uderzył metr obok słupka. Te ostatnie 20 minut już zdecydowanie należało do Lecha. Niecelnie uderzali: Kamiński, Salamon, Ba Loua, wzdłuż bramki piłkę kopnął Rebocho. Raków bronił się całym zespołem i swój cel ostatecznie osiągnął, choć w ostatnich minutach goście wybijał piłkę byle dalej. Lech oddał wtedy pewnie około dziesięciu strzałów, ale niemal każdy był blokowany.