Lech przed meczem dał wyraźny sygnał – nie Europa, a liga jest dla nas priorytetem. Nie będziemy rozważać, czy to dobra decyzja, czy nie, jednak wyjściowa jedenastka pokazała, że to nie było puste gadanie. Na ławce Douglas, Hamalainen, Kędziora, Pawłowski i Linetty. Dodając do tego aktualną formę mistrza Polski… Mogło być niewesoło.
Pierwsza połowa nie napawała optymizmem. Lechowi nie można było odmówić chęci, ale w Europie to musi iść w parze z jakością. Większą ‚kulturę gry’ prezentowali przyjezdni, jednak nie przekładało się to na sytuacje strzeleckie. Dość powiedzieć, że najbliżej strzelenia bramki dla Portugalczyków był… Łukasz Trałka, który trafił głową poprzeczkę w swojej bramki. W skrócie – pierwsza połowa taka… nieeuropejska. Widać to było po trybunach – brak zorganizowanego dopingu, atmosfera jak podczas meczu z Górnikiem Łęczna. 7 934 widzów… NAJSŁABSZA frekwencja na nowym stadionie. Nie tak miał wyglądać powrót do Europy.
Druga część gry wyglądała jednak znacznie lepiej. Fakt, że po raz kolejny Lechici zrobili gracza meczu z bramkarza rywali, ale w drugich 45 minutach to ‚Kolejorz’ był stroną decydującą – wiadomo, do optymalnej formy jeszcze daleko, ale tu już bardziej pachniało mistrzowskim Lechem, niż tym, z meczów z Podbeskidziem i Zagłębiem Lubin. Niepokoić mogła jednak łatwość, z jaką rywale stwarzali sobie naprawdę dobre sytuacje. W pomeczowych statystykach w rubryce ‚strzały celne’ po stronie Portugalczyków widnieje zero, jednak były słupki, poprzeczki… Na dodatek tylko w doliczonym czasie gry mieli dwie stuprocentowe sytuacje.
Wnioski po meczu? Widać światełko w tunelu. Problem polega na tym, że tunel jest dość długi, a światełko jest tak mocne, jak z taniej latareczki z osiedlowego kiosku. Na dodatek z latareczki, w której wyczerpują się baterie. Ale to światełko jest. Rezerwowy Lech zdobył punkt i pokazał, że potrafi grać. Jednak nie na to liczyliśmy przed dwoma-trzema miesiącami…