statystykiwpłpia

Słabe spotkanie z elementami niezłego kabaretu. Piast znów traci 3 punkty w końcówce

Piast Gliwice po raz drugi z rzędu traci zwycięstwo w końcowych minutach spotkania. W poprzedniej kolejce Haraslin strzelił gola na 1:1 w 86. minucie – dzisiaj Piast został trafiony jeszcze później, bo w doliczonym czasie gry. Co chyba jeszcze gorsze – gliwiczanie stracili komplet punktów po trafieniu samobójczym. Szansa na zrównanie się punktami z liderem została zaprzepaszczona.

Piast dominował, grał lepiej, co nie znaczy jednak, że grał dobrze. Wisła w Lubinie w grze ofensywnej mogła się podobać, więc po cichu można było liczyć, że dostaniemy powtórkę. Nic takiego się nie stało – indolencja ofensywna płocczan była porażająca. Posiadanie piłki na poziomie ponad 60 % w pierwszej połowie nie przekładało się kompletnie na nic – Wisła grała w poprzek, Piast stwarzał sytuacje. Po jednej z nich sędzia musiał konsultować się z VARem – Mak wyszedł na czystą pozycję, spóźniony obrońca Wisły popychał go, czym spowodował jego upadek – arbiter stwierdził jednak, że to popychanie było zbyt lekkie.

Po godzinie gry piłka w końcu wpadła do siatki – jak to w meczu przypominającym kabaret – bramka przypominała trochę kabaret. Hateley strzela tak miernie, że wychodzi z tego mocne podanie, piłkę dostawia Parzyszek i strzela swoją pierwszą bramkę w Ekstraklasie.

Wisła zdołała wyrównać w doliczonym czasie gry. Stało się to za sprawą obrońcy Piasta, Czerwińskiego, który od początku meczu był dość… elektryczny. Dośrodkowanie z rzutu wolnego, zamieszanie, i obrońca pakuje piłkę do własnej bramki.