W 21. kolejce ekstraklasy Śląsk Wrocław zdobył na śnieżnym stadionie w Łęcznej jedynie punkt remisując 1:1 z Górnikiem. Obie bramki zostały zaliczone na konto gospodarzy, pierwsza – samobójcza – Victora Garcii, a druga Adriana Łyszczarza. Tym wynikiem Śląsk przerwał serię 4 przegranych meczów.
W Łęcznej karty rozdawała pogoda. Śnieżyca sprawiła, że piłkarze biegali po grubej warstwie świeżego śniegu. Problemem było zrealizowanie najprostszego podania, bo piłka szybko traciła impet i grzęzła w topniejącym śniegu. Grą rządził więc przypadek i w równie przypadkowy sposób padła pierwsza bramka. Tuż przed końcem pierwszej połowy Górnik wyszedł na prowadzenie po samobójczym trafieniu Victora Garcii po dośrodkowywaniu Jasona Eyenga-Lokilo.
Śląsk długo nie potrafił odpowiedzieć. Końcówka była trudna dla gospodarzy. W 71. minucie z boiska wyleciał Kryspin Szcześniak. 21-latek dostał drugą żółtą kartkę i musiał udać się do szatni. W takich warunkach trudno grać w pełnym składzie, a co dopiero w osłabieniu. Górnik zaczął słabnąć, co szybko wykorzystali goście i doprowadzili do remisu. Bramka była autorstwa rezerwowych. Śląsk wyszedł z szybką akcją, Robert Pich zagrał do Adriana Łyszczarza, ten udanie wbiegł między obrońców i skończył akcję strzałem obok słupka. Śląsk walczył do końca o wygraną. W doliczonym czasie gry drużynę Górnika dwukrotnie ratował debiutujący w Ekstraklasie 23-letni bramkarz Adrian Kostrzewski.