Księżyc bardzo ładnie świecił w niedzielny wieczór nad stadionem przy Łazienkowskiej, po którym przez blisko godzinę 22 piłkarzy próbowało nieudolnie rozbudzić przysypiających kibiców. W taki oto sposób najprościej można opisać sporą część tego spotkania, kiedy zwyczajnie wiało strasznie nudą. Dopiero bramka dla Termaliki rozbudziła zespół z Warszawy, który natychmiast odpowiedział i od tego momentu zagrał grać na zupełnie innym poziomie i stwarzać realne zagrożenie a nie tylko pozory. Mimo wszystko piłkarze Termaliki nie mają się czego wstydzić, gdyż zagrali bardzo odważnie, a momentami byli nawet dużo lepsi od Legionistów i zasłużyli na ten remis.
Termalica bez respektu dla Legii
Od pierwszych sekund przyjezdni zaatakowali rywali bardzo wysokim pressingiem. Ruszyli bez żadnych kompleksów. Legia natychmiast próbowała odpowiedzieć, próbując przejąć inicjatywę i narzucić przeciwnikom swój styl gry. W 7. min. niezłą wrzutką z prawego skrzydła popisał się Dalibor Pleva. Piłkę głową zdołał jeszcze uderzyć Juhar, ale nie zaskoczyło to Kuciaka, który spokojnie złapał futbolówkę. Piłkarze Termaliki ani myśleli się cofać i bez żadnego respektu rozgrywali piłkę, Legia zaś za spokojnie czekała na okazję do kontry. Przez pierwszy kwadrans największe zagrożenie ze strony gospodarzy siał w szeregach obronnych rywala Nikolić, który co raz próbował znaleźć sposób na rozerwanie defensywy. Nadal jednak z obu stron brakowało stuprocentowych okazji bramkowych.
Kto tu wygląda na faworyta? Na pewno nie Legia.
W grze Termaliki bardzo często widoczna była gra na 1-2 kontakty po ziemi, utrzymywanie się przy piłce przed własnym polem karnym i pewne prowadzenie gry. Legia próbowała co raz zbliżyć się do ich pola karnego, przeszkadzać w rozgrywaniu piłki od tyłu i wyczekiwała na swoją szansę. W 18 min. Kopacz przejął futbolówkę przed szesnastką gospodarzy. Natychmiast zdecydował się na uderzenie, ale posłał piłkę w bezpiecznej odległości obok słupka, a mógł to skończyć zdecydowanie lepiej. Kilka minut potem ładnie pokazał się Babiarz, który na skraju pola karnego zakręcił Broziem i uderzył technicznie po długim rogu bramki strzeżonej przez Kuciaka. Nie był to jednak strzał udany. Teoretycznie przez pierwsze pół godziny Legioniści na dobrą sprawę nie zdołali poważnie zagrozić Nowakowi, a co więcej obraz gry wcale nie wskazywał na Legię jako faworyta do wygrania w tym meczu.
Otwarta gra, a okazji brak.
Gracze Termaliki bardzo łatwo radzili sobie z atakami Legii i niezwykle płynnie przechodzili z defensywy do ataku. Legia raziła nieporadnością i brakiem pomysłu na dobrze zorganizowanego rywala. Spotkanie mimo wszystko nie porywało, z prostu powodu, brakowało strzałów w światło bramki, a co za tym idzie klarownych sytuacji, szczególnie ze strony gospodarzy. I w taki też sposób pierwsza połowa przebiegała do ostatniego gwizdka arbitra. Utrzymał się bezbramkowy remis, a spotkanie to nie wyglądało jak starcie ekipy beniaminka z zespołem, który na tym samym stadionie za kilka dni podejmie potentata z Serie A.
Spokojny powrót na boisko i dwa szybkie ciosy
Przez pierwsze 10 minut po przerwie obraz za bardzo nie uległ zmianie Legia próbowała zakładać pressing i utrudniać rozgrywanie piłki rywali, ale nadal co bało najbardziej brakowało sytuacji pod bramką zarówno Termaliki jak i Legii. Tempo tego spotkania mimo otwartej gry było bardzo słabe. Ale kolejne minuty wynagrodziły wszystkim prawie godzinę nudy. Jako pierwsi zszokowali wszystkich piłkarze Piotra Mandrysza. Martin Juhar wykorzystał doskonałe prostopadłe podanie, uderzył mocno na bramkę rywali i trafił do siatki. Legia jednak błyskawicznie odpowiedziała. Wprowadzony Trickovski zgrał do Brzyskiego, a ten posłał znakomitą centrę do Nikolicia, który ładnym uderzeniem pokonał Nowaka i doprowadził do wyrównania. Po tych bramkach spotkanie rozkręciło na dobre. Warszawianie potrzebowali tego impulsu w postaci straty bramki, która podziałała na nich jak płachta na byka i zmobilizowała do ataku.
Legia i Termalica box to box
Termalica nie wyglądała już tak jak w pierwszej połowie, ale Legia po strzelonym golu również jakby odżyła i bardziej stanowczo ruszyła na rywala. W 73. min Legia była bardzo blisko kolejnego trafienia, Tomasz Brzyski bardzo mocno dośrodkowa, nikt nie przeciął tej piłki, która minimalnie minęła bramkę Sebastiana Nowaka. Trzy minuty potem dobrze dośrodkowywał Dominik Furman, Pleva trącił piłkę głową, a ta spadła pod nogi Prijovicia, który nie zdołał wykorzystać tej okazji. Legia była już o wiele groźniejsza i lepiej kreowała sobie sytuacje w ofensywie czego niewątpliwie brakowało przez blisko 50 minut tego starcia. Mimo to piłkarze Termaliki ani myśleli bronić tego rezultatu i nadal starali się grać bardzo odważnie. Ich aspiracje potwierdził Juhar, który oddał kapitalny strzał na bramkę gospodarzy. Gracz Termaliki zdecydował się na uderzenie z dystansu i niewiele brakowało, a trafiłby w samo okienko! Ale prawdziwą interwencją meczu popisał się w 89 min. Kuciak, który niewątpliwie uratował Legię przed porażką. Babiarz znakomicie uruchomił Plizgę, który minał obrońcę i uderzył po długim rogu. Kuciak wyciągnął się i zdołał odbić futbolówkę za linię końcową. Finalnie Legia po raz kolejna zawiodła na własnym stadionie, Termalica zaś zagrała bardzo dobrze i zasłużenie wywozi punkty z Warszawy, a mogła nawet zgarnąć ich komplet.