W meczu kończącym 27. kolejkę PKO Ekstraklasy spotkali się sąsiedzi z tabeli, siódmy Górnik Zabrze i ósma Wisła Płock. Pojedynek był walką o szóstą pozycję w tabeli. Do tej pory obydwie drużyny rozegrały w sumie 30 spotkań ligowych, zanotowały po 10 zwycięstw, porażek i remisów.
Początek spotkania był wyrównany, ale bez fajerwerków. Gra zaczęła się od 15. minuty. Wtedy pierwszy groźny, choć niecelny strzał oddał Podolski. Minutę później po strzale Krawczyka musiał interweniować Kamiński, który wybił piłkę tuż obok słupka. W 17. minucie najpierw Podolski strzelił w poprzeczkę, futbolówka spadła pod nogi Kubicy, który również trafił w poprzeczkę, choć stał metr od bramki. Płocczanie zostali zepchnięci do głębokiej defensywy, ale udało im się odeprzeć pierwsze ataki rywali.
Na murawie znacznie lepiej sobie radzili Górnicy, ale chyba zapomnieli, że najwięcej, bo aż osiem goli w tym sezonie, Wisła strzeliła między 16. a 30. minutą. I właśnie w 30. minucie, po podaniu Szwocha, piłka trafiła do Sekulskiego, a ten wypracował sobie pozycję i zdobył bramkę dla swojej drużyny.
Drugiego gola na konto Wisły można było zapisać w 37. minucie. Po rzucie wolnym wykonywanym przez Lesniaka, głową na bramkę uderzał Chrzanowski, ale nie on był autorem gola, tylko Kubica, który skierował futbolówkę do siatki.
Z ciekawością kibice czekali na druga połowę, bowiem od 17. kolejki, która została rozegrana 3 grudnia, Wisła nie zdobyła bramki w drugiej połowie spotkania, a traciła ich sporo. Biorąc pod uwagę ofensywne ustawienie gości, należało spodziewać się emocji. Od wejścia na murawę zaatakowali goście, stwarzając akcję za akcją. Najgroźniejsza miała miejsce w 51. minucie po strzale Cholewiaka, który strzelił pięknie, ale jeszcze piękniej obronił Kamiński. Górnicy mocno przycisnęli, nie pozwalając wyjść ze swojego pola karnego Nafciarzom, którzy w komplecie bronili dostępu do swojej bramki. Jakim cudem wynik się nie zmienił, wie tylko świetnie dysponowany golkiper Wisły.
W 55. minucie spotkania gra przeniosła się na połowę gości, a w 58. minucie Wisłą miała szansę na podwyższenie wyniku. Strzał Cielemęckiego obronił Belica. W 66. minucie bardzo mocnym strzałem, lewą nogą popisał się Krawczyk, ale piłka trafiła w słupek. Kolejną akcję Wiśle udało się przeprowadzić w 69. minucie. Szwoch podał do Sekulskiego, a ten, po interwencji Belicy uderzył w boczną siatkę. Sędzia pokazał na rzut rożny, piłka spadła na głowę Sekulskiego, a takie sytuacje wykorzystuje napastnik płockiej drużyny.
W odpowiedzi po akcji zainicjowanej przez Podolskiego, piłka dotarła do Stalmacha, który podał do Manneha, autora pierwszego gola dla gości. Chwilę później mógł zdobyć bramkę kontaktową Podolski, ale nie był to dzień napastnika Górnika. Górnicy do końca próbowali zmienić wynik spotkania i wreszcie udało się Podolskiemu wpisać na listę strzelców. Zdobył bramkę w doliczonym czasie gry. Zwycięstwo gospodarzy było ogromną zasługą Kamińskiego, który wyszedł obronną ręką z kilkunastu ataków rywali.