Ostatnie 1,5 roku w karierze Denissa Rakelsa było prawdziwą przejażdżką ekstremalną. Walka o transfer jako zawodnik Cracovii, niezły start w Anglii, a potem koszmarna kontuzja i próba powrotu na odpowiedni poziom. To ma mu dać wypożyczenie do Lecha, w Poznaniu liczą z kolei że będzie to transakcja idealna dla obu stron.
Zachowanie Rakelsa tuż przed przenosinami do Championship było, delikatnie mówiąc, mało eleganckie. Nie stawianie się na treningi, strzelanie fochów i konflikt z trenerem Zielińskim to tylko krótkie przybliżenie burzliwej zimy w jego wykonaniu. Mostów jednak za sobą nie spalił, szybko jego relacje wróciły z większością osób w klubie wróciły do normy. Zresztą sam Łotysz na facebooku gratulował swojemu byłemu trenerowi dobrych wyników w Derbach Krakowa.
Sam start w Reading miał więcej niż przyzwoity. Przykład pierwszy z brzegu: mecz wyjazdowy z Charltonem, 93 minuta przy wyniku 3-3, ostatnia szansa na zgarnięcie kompletu punktów to rzut wolny w kierunku bramki za którą siedzą fani The Royals. No i tak im się przedstawił pewien sympatyczny Łotysz:
Całkiem niezły sposób na zdobycie swojego pierwszego gola w nowych barwach, nieprawdaż? Cała pierwsza runda była dla niego dosyć udana. Wszystko mimo tego, że był troszeczkę rzucany po skrzydłach, szybko przytrafiła mu się też drobna kontuzja mięśniowa, przez którą musiał pauzować przez miesiąc. Wrócił jednak w bardzo dobrym stylu, od razu wchodząc do podstawowego składu i w ostatnich 5 meczach zdobywając 2 bramki. Zresztą dorobił się nawet własnej piosenki śpiewanej przez kibiców Reading na wyjazdach. Hitem w mediach społecznościowych stała się fotka jego i Neduma Onuohy:
fot:Joe Toth/BPI/Rex/Shutterstock
Problemy zaczęły na początku następnego w sezonu. W sierpniowym meczu Pucharu Ligi został brutalnie sfaulowany przez obrońcę MK Dons, który złamał mu kostkę i wykluczył z gry na ponad 5 miesięcy. Wrócił pod koniec stycznia, wprowadzające występy zaliczając w drużynie U23. One jednak nie były do końca udane, choćby przypominając przegrane 1-5 starcie z drugą drużyną Liverpoolu, w bramce której stał Kamil Grabara.
Te minuty miały być wstępem do jego powrotu do pierwszego składu ekipy z Madejski Stadium, która potrzebowała świeżości w ataku w walce o awans do Premier League. „To wszystko siedzi w jego głowie. On potrzebuje nieco pewności siebie, żeby nie bać się znów wchodzić w kontakt z rywalami. Z drugiej strony jednak mu się nie dziwię, widzę po nim że wciąż czuje tę kostkę” – tak w marcu wypowiadał się o nim Jaap Stam. Zresztą Holenderski trener jest jednym z pomysłodawców jego wypożyczenia do Lecha, bo nie uwzględniał go w planach na przyszły sezon.
Teraz Rakels już szykuje się do gry w Poznaniu. Pewnie półtora roku temu kibice z Bułgarskiej cieszyliby się na taki ruch dużo bardziej, ale moim zdaniem także teraz nie mają powodów do narzekań, a takie widać, szczególnie w „poznańskiej” części twittera. Łotysz nie jest typowym odrzutkiem, którego zagraniczna liga przemieliła i wypluła. Czy jest tym samym Rakelsem, który szalał w pasiastej koszulce i na bramki ścigał się nawet z Nemanją Nikoliciem? W jakimś stopniu na pewno, wiele będzie jednak zależało od taktyki Nenada Bjelicy. Szkoleniowiec Lecha też jednak z pewnością nie ściąga go przypadkowo, bo Rakels daje sporo opcji w ataku, a takich piłkarzy Chorwat ceni bardzo.
fot. www.lechpoznan.pl