Nie jest idealnie i nie może być, jednakże wrześniowe mecze reprezentacji pokazały, że wcale nie musi być źle i w końcu możemy zmierzać w odpowiednim kierunku. Wczorajszy remis z Anglią zdecydowanie pokazuje, że jak trzeba to możemy walczyć z największymi, nawet w okrojonym składzie.
Było to spotkanie walki. Do przerwy mogliśmy być dla wielu osób tą lepszą drużyną. W drugiej odsłonie początek był pod dyktando Anglików, ale Polacy nie dali się całkowicie przygwoździć i po chwili znów zaczęli się odgryzać. Niestety w 72 minucie niezdecydowanie naszej obrony wykorzystał Harry Kane i strzałem z dystansu zaskoczył Szczęsnego. Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że bramkarz Juventusu popełnił błąd, jednakże warto pamiętać, że nie było doskoku do strzelca, a Bednarek zasłonił tor lotu piłki, którą może będąc w formie by zablokował. Na szczęście podopieczni Paulo Sousy nie zamierzali się poddawać i w doliczonym czasie po bramce Szymańskiego wyrównali zdobywając cenny punkt.
Po pierwszych dwóch spotkaniach można było mówić o szczęściu, braku skupienia w obronie, niepoukładaniu zespołu. Ten mecz jednak pokazał, że wcale nie musi być tak źle, bo to ta defensywa co tydzień wcześniej z Albanią momentami wyglądała fatalnie, skutecznie ograniczyła ataki rywali. Kolejny raz zagraliśmy dobrze z mocnym rywalem co pokazuje, że jako underdog czujemy się niezwykle komfortowo i teraz trzeba jeszcze nauczyć się grać jako faworyt.
Wartym odnotowania jest postawa Karola Linettego, który zagrał naprawdę dobrze i nie odstawał od reszty. Tym samym może spokojnie walczyć o miejsce w podstawowym składzie na kolejnych zgrupowaniach. Nie najgorzej zaprezentował się też Damian Szymański, a solidnie z Anglią wystąpił Paweł Dawidowicz. Oczywiście znakomicie do kadry wprowadził się Adam Buksa, który ma już 4 bramki dla Polski.