Obie passy podtrzymane. Beniaminek wciąż niepokonany ‚u siebie'(choć z Mielca do domu mają ponad 50 km), a ekipa Czesława Michniewicza wciąż jako jedyna niepokonana w ogóle.
Od dłuższego czasu, Termalica była gwarantem świetnego meczu. Spotkania z udziałem niecieczan oglądało się rewelacyjnie, człowiek po 5 minutach patrzył na zegar, a tu upłynęło 40 minut. Dzisiaj wydawało się, że tego nie będzie – pierwsza połowa może nie była tragiczna, ale na pewno rozczarowująca. W drugiej byliśmy jednak świadkami emocji godnych otrzymania znaku jakości spotkań Termaliki.
Pierwszą połowę najlepiej obrazuje fakt, że obie drużyny oddały po JEDNYM celnym strzale. Więcej z gry miały jednak ‚Słoniki’, które stwarzały sobie więcej sytuacji bramkowej(świetną sytuację zmarnował Plizga, który wyprzedził dwóch obrońców, ale oddał niecelny strzał).
Druga odsłona mogła się zacząć od mocnego impetu – Wojtek Kędziora z bardzo dobrej pozycji oddał ‚strzał rugby’, prosto w trybuny. Do głosu zaczęli też dochodzić zawodnicy Pogoni, którzy coraz częściej nękali Sebastiana Nowaka. W 66. minucie udało im się w końcu pokonać najwyższego bramkarza w lidze – bardzo dobre dośrodkowanie genialnego Murawskiego z rzutu rożnego, najwyżej wyskakuje Adam Frączczak i gol.
Dość zaskakujące było to, że to nie gospodarze rzucili się do odrabiania strat, a ‚Portowcy’ błyskawicznie ruszyli dobić rywala i zamknąć mecz. Niewiele brakowało, by im się to udało. Dwie minuty później bardzo dobrą okazję zmarnował Matras(tutaj trzeba wyróżnić Akahoshiego, który do niego dogrywał), a zaraz potem przy strzale Zwolińskiego bardzo dobrą interwencją popisał się Nowak.
Stare piłkarskie porzekadło mówi, że ‚niewykorzystane sytuacje lubią się mścić’. W 84. minucie stan meczu wyrównał rezerwowy Juhar. Gospodarze, tak jak szczecinianie zdobyli swoją bramkę z rzutu rożnego.