Bardzo cenne trzy punkty Jagiellonii. 31 „oczek” powinno dać utrzymanie, a właśnie tyle po dzisiejszej wygranej ma Jagiellonia. Cracovia musi za to patrzeć na wyczyny swoich głównych rywali w walce o utrzymanie. Stal i Podbeskidzie na pewno jeszcze nie powiedziały ostatniego słowa.
Mecz lepiej rozpoczęli goście, którzy po kwadransie udokumentowali to dość przypadkową bramką. Błażej Augustyn źle wybił piłkę, a Bartłomiej Wdowik nie zdołał jej opanować, przez co stracił futbolówkę na rzecz Thiago, a ten strzałem z pierwszej piłki dał prowadzenie „Pasom”. Chwilę potem mogło być już 0:2, jednak po strzale Rivaldinho piłka zatrzymała się na słupku bramki Dziekońskiego. Jagiellonia znowu wzięła się do roboty po straconej bramce. Z lepszym skutkiem niż w poprzednim spotkaniu, bo wyrównanie nastąpiło już po dziesięciu minutach. Mystkowski zgrał do Prikryla, który wykorzystał wolną przestrzeń i idealnie zagrał górną piłkę do Bartosza Bidy, który strzelił pierwszą bramkę w tym sezonie. Cracovia mogła znowu prowadzić, ale bardzo aktywny dzisiaj Milan Dimuna trafił tylko w poprzeczkę. Mimo powyższego, to białostoczanie zadali kolejny cios. Po dośrodkowaniu Martina Pospisila z rzutu wolnego, Taras Romanczuk dał prowadzenie podopiecznym Rafała Grzyba.
Druga połowa to typowy mecz walki – Cracovia próbowała atakować, a Jagiellonia skutecznie się broniła. Tuż po przerwie Hanca minimalnie spudłował. W 63. minucie Pelle van Amersfoort strzelił bramkę, ale był na pozycji spalonej, więc nie została ona uznana. To byłoby tyle z sytuacji, które można na siłę uznać za klarowne. Michał Probierz kombinował co mógł. Najlepszym dowodem na to jest rotowanie samym van Amersfoortem. Holender dzisiaj grał i na szpicy i na środku obrony. Powyższe zagrywki nie przełożyły się jednak na jakość ofensywy. Defensywa Jagiellonii na więcej nie pozwoliła. Białostoczanie wskoczyli na 9. miejsce, a Cracovia z 14. pozycji w tabeli musi z coraz większą troską patrzeć na będące pod nią Stal i Podbeskidzie.