Wstając z kolan. Trudny początek Wisły Kraków.

Za nami najdziwniejsze okienko transferowe w ostatnim czasie. Nie tyle wyróżniało się tym, że trwało do 5 października, ale i ruchy zawodników mocno zaskoczyły. Przejście Jamesa do Evertonu za darmo, saga z Milikiem, rekord Modera. Swój wkład miała i Wisła Kraków, która ściągnęła kilka znanych nazwisk. Czego można się po niej spodziewać w tym sezonie? Czy fatalny początek może przerodzić się w piękny koniec? 

 

Gorąca atmosfera  

Już od pierwszego spotkania zawrzało wśród kibiców Białej Gwiazdy. Przegrana z KSZO w Pucharze Polski, brak wygranej w lidze, wysoka porażka z Wisłą Płock i niejasności wobec jakości nowych zawodników. To wszystko przyczyniło się do chęci zmiany trenera przez krakowskich fanów. Ten jednak wydaje się mieć zaufanie włodarzy, a ostatni mecz z Górnikiem raczej je powiększył. 

Rok temu Wisła była w marazmie i przegrywała wszystko. Na zwycięską ścieżkę wyciągnął ją właśnie Artur Skowronek i do przerwania rozgrywek przez koronawirusa jego drużyna punktowała najlepiej. Później coś pękło i wydaje się trwać do dzisiaj. Czy to wina przygotowania fizycznego? Nie, a jeśli nawet to w małym stopniu. Od jakiegoś czasu na Reymonta borykają się z plagą kontuzji. Błaszczykowski, Basha, Zhukov, Burliga, Niepsuj, Mak, Turgeman. Wszyscy z nich to są lub były (Turgeman) ważne ogniwa Wiślaków. Urazy nie tyle utrudniały ustalanie składu, ale i przeszkadzały w utrzymaniu stałej formy na wysokim poziomie. 

Ten sezon poprzedzały dosyć krótkie przygotowania, co było widać u wielu drużyn z naszej ligi. Do tego kiepskie wyniki, presja trybun i wspomniany brak ciągłości formy. Przecież każdy wie, że w Szczecinie mogło być inaczej, gdyby nie ostatnia akcja. U siebie ze Śląskiem też, jakby nie błędy indywidualne i pamiętna sytuacja Beqiraja. W Białymstoku to pomyłka defensora dała bramkę Jagiellonii. Można wiele zarzucić trenerowi i piłkarzom Wisły, ale nie wolno patrzeć na wszystko jedną miarą. 

Porcja błota polana cukrem 

Momentem przełamania miał być mecz z Wisłą Płock. Kandydat do spadku zlepiony z różnych dziwnych nazwisk. Stało się jednak zupełnie inaczej. Gospodarze zagrali tak słabo, że Nafciarze wyglądali na ich tle jak Bayern na tle Barcelony. Kompletny brak jakiegokolwiek pomysłu na grę, dwa celne strzały przez 90 minut i karygodne błędy w obronie. Na reakcję trybun nie trzeba było długo czekać. Jeszcze przed przerwą stadion domagał się zwolnienia “wf-isty”. Widziałem na żywo jak rok temu Biała Gwiazda przegrywała kolejny mecz z rzędu, a z posadą żegnał się Maciej Stolarczyk. Mimo tragicznej passy wierzono wtedy w lepsze jutro. W piątek 18.09 nawet najwięksi optymiści stracili wiarę. Mieli podstawy, bo ich drużyna grała na poziomie B-klasy. Mimo takiego występu, część osób mówiła o daniu czasu na wyjście z kryzysu. Przecież niecały rok temu Artur Skowronek wyprowadził Wisłę z jeszcze większego dołka. Próżno było szukać wśród nich krakowskich fanów. 

Niespodzianka miała przyjść tydzień później. Wtedy to krakowianie mierzyli się w Zabrzu z będącym w znakomitej dyspozycji Górnikiem. Co podpowiadała logika Ekstraklasy? Wyrównany mecz i pewnie zwycięstwo gości. W pamięci był jednak obraz pamiętnego meczu z Legią, gdzie było 7:0. Oczekiwano więc porażki i jakiejś poprawy w grze. Na szczęście nasza liga jest wyjątkowa i tym razem też nie zawiodła. Z przebiegu spotkania to właśnie Wisła mogła czuć się bardziej poszkodowana. Zmarnowana setka przez Yeboaha i późniejszy strzał w słupek oraz pamiętna poprzeczka Savicia. Pod koniec swoją szansę miał i Beqiraj, ale piłka przeleciała nad bramką. Oczywiście, Górnik miał swoje sytuacje, ale świetnie spisywał się Mateusz Lis mający przed sobą Frydrycha i Mehremicia. Dało to promyk nadziei, który miał się potwierdzić w Krakowie z Lechią Gdańsk. Los zdecydował jednak inaczej. 

Życie w niepewności 

Po meczu w Zabrzu u kilku zawodników Białej Gwiazdy wykryto koronawirusa. W efekcie niedzielne spotkanie z Lechitami zostało przełożone, przez co na mecz 13-krotnego mistrza Polski musimy czekać aż do 18 października. Zmierzą się oni wtedy ze Stalą Mielec, którą ostatnio pokonywali w sparingach. Trudno jest zatem jednoznacznie stwierdzić jaka jest obecnie dyspozycja zespołu. Wciąż duże wątpliwości budzi forma Olka Buksy, który prezentuje się gorzej niż przeciętnie, a ze składu wyrzucił go Dawid Szot. Na ten moment wydaje się, że wyżej w hierarchii jest Patryk Plewka, który zaprezentował się naprawdę dobrze z Górnikiem. Do Krakowa przyszedł też Brown-Forbes i to on powinien być pierwszym wyborem na pozycji napastnika. 

Obecnie Biała Gwiazda zajmuje 14 lokatę z dorobkiem 2 punktów. Gorszy od niej jest jedynie Piast Gliwice i Cracovia, która dostała punkty ujemne. Cieszyć może fakt, że trener Skowronek będzie miał szansę skorzystać z napastnika podczas przerwy na kadrę. Do tej pory zarówno Buksa jak i Fastos przebywali na zgrupowaniach swoich reprezentacji. To daje nadzieje na poprawę skuteczności i pierwszy komplet punktów. Jednak czy przez ten miesiąc zmieni się na tyle, że Wisła znów będzie przyciągać kibiców i cieszyć oczy? Wydaje mi się, że tak. 

Casus stabilności 

Nasza liga słynie z częstej wymiany trenerów. Choćby sama Legia praktycznie co rok zmienia szkoleniowca. Są jednak drużyny, które stawiają na wieloletni projekt. Górnik Zabrze i Raków Częstochowa już czerpią z tego korzyści. Zwłaszcza zeszłoroczny beniaminek, który obecnie jest liderem ligi. Do tych klubów może niedługo dołączyć Lech Poznań. Czy takie szanse ma i Wisła? Zapewne tak.  

Artur Skowronek jest darzony sporym zaufaniem co pokazały ostatnie tygodnie. Są też podstawy by wierzyć, iż jego praca zacznie wydawać owoce. Do tej pory tylko raz mógł przepracować w pełni okres przygotowawczy i jego efekty widzieliśmy od razu. W końcu na początku roku to Biała Gwiazda do spółki z poznańskim Lechem grała najlepiej w piłkę. Potem zaczęły się jednak kontuzje i przerwa w rozgrywkach. Daje to podstawę by sądzić, że to właśnie runda wiosenna będzie to najważniejszą, po której będziemy mogli w pełni ocenić prace polskiego szkoleniowca. O ile do tego momentu nie wydarzy się nic niespodziewanego. A sportowo nie powinno. 

Plan na chaos 

Można mówić wiele o ruchach transferowych Wisły, a wciąż będzie za mało. Niezrozumiałe, póki co, ściągnięcie Beqiraja, podpisanie Mehremicia, ściągnięcie Savicia. Każdy z nich się różni, każdy inaczej zaczął. Można jednak stwierdzić, że to okienko było najlepsze od lat przy Reymonta 22. Przyszli gracze z doświadczeniem i z naprawdę ciekawych lig, a nie wyłącznie trzeciego poziomu w Hiszpanii. 

Na ten moment najważniejszym wzmocnieniem jest bez wątpienia Michal Frydrych. Kilkukrotny mistrz Czech, zdobywca pucharu kraju i uczestnik Lig Mistrzów i Europy. To właśnie defensywa była największą bolączką krakowian. Często przegrywali mecze przez błędy indywidualne, nawet gdy gra wyglądała naprawdę dobrze. Ostatni występ w Zabrzu dał nadzieję, że w końcu będzie można być bezpiecznym o tyły. Czech wydaje się idealnie pasować do pary z Bośniakiem. Choć szybkością nie grzeszy to jego doświadczenie daje mu przewagę w ustawianiu. Mechremić pobił za to rekord prędkości w obecnym sezonie i nie boi się wejść wślizgiem, a każdy wie, że najważniejsza jest pewność. Obaj są też wysocy, co może przynieść i kilka bramek. 

Najbardziej wzmocniono ofensywę. Na lewą obronę przyszedł Dawid Abramowicz, który wyróżniał się grą do przodu na poziomie 1 ligi i jest w stanie grać zarówno na wahadle jak i na skrzydle. Przed nim będzie występować Stefan Savić, gwiazda ligi słoweńskiej, który pomimo słabego początku zaczyna coraz częściej zachwycać fanów. Po drugiej stronie kręcić obrońcami ma Yaw Yeboah. Ghańczyk jest jedynym transferem Wisły z 3 ligi hiszpańskiej, ale tym razem nie zgasł po pierwszym występie i widać w nim kawał solidnego grajka. 

Wygląda na to, że w końcu ich potencjał ofensywny będzie mógł być wykorzystany. Ściągnięcie Felicio Brown-Forbsa może być ostatnim potrzebnym elementem na ten czas. Jak wiemy Beqiraj jest pod formą i mimo dochodzenia do sytuacji kompletnie nie potrafi ich wykorzystać. Kostarykanin nie powinien mieć tego problemu. Dodatkowo napastnik w formie powinien dać wiele Olkowi Buksie, który ostatnio znalazł się wśród 60 największych talentów z rocznika 2003 na świecie. Zatem w tej chwili wydaje się, że tylko jeden ruch był nietrafiony, ale być może i on w końcu odpali. 

Akademia na wzór niemiecki i patrzenie w przyszłość 

Nowi właściciele nie skupili się wyłącznie na pierwszym zespole. Po przejęciu akademii z rąk TS-u, do Krakowa zaczęto sprowadzać utalentowanych zawodników, którzy mieli wzmocnić drużyny młodzieżowe i wesprzeć perspektywistyczną młodzież będącą do tej pory w klubie. Stąd też takie ruchy jak pozyskanie Tafary Madembo, czy Piotra Starzyńskiego lub przedłużenie kontraktu z Kondradem Gruszkowskim. Już można zauważyć efekty. Wszystkie drużyny od U-15 do U-19 idą jak burza i są w czołówkach tabel w swoich ligach.  

Niedługo część z nich może zawitać i do pierwszego zespołu. Zresztą Daniel Hoyo-Kowalski i Kacper Duda regularnie pojawiają się w kadrach meczowych Wisły na mecze w pucharze czy Ekstraklasie. Wszyscy walczący o grę w seniorach muszą liczyć się ze sporą konkurencją, nie tyle na swojej pozycji, ale w swoim przedziale wiekowym. Buksa musiał ustąpić miejsca Dawidowi Szocie, a może i Patrykowi Plewce. Na swoją szansę czeka Kacper Broda, a w zimie do Krakowa powróci Serafin Szota, który dobrze się spisuje na wypożyczeniu w Stomilu Olsztyn. Przyszłość dla Białej Gwiazdy maluje się naprawdę dobrze. Potrzeba tylko kogoś kto odpowiednio pokieruje drużyną i utalentowaną młodzieżą. Czy to będzie jednak Skowronek pozostaje cały czas niewiadomą.