ppp

Z sobotniej formy Śląska nie zostało nic. Derbowa porażka wrocławian w Lubinie

Po dwóch derbowych remisach u siebie, Zagłębie w końcu wygrywa w Lubinie ze Śląskiem. Chociaż wynik może tego nie oddawać w pełni, przewaga Miedziowych była miażdżąca. Pomeczowa statystyka strzałów? 23:7. To mówi samo za siebie.

Zagłębie? Zagłębie chyba powoli zaczyna wracać na właściwe tory. Może jeszcze nie jest to forma z zeszłego sezonu, ale drugie zwycięstwo z rzędu, 5 kolejny mecz bez porażki – nie jest źle. Śląsk? Po meczu z Ruchem mogłoby się wydawać, że również jest na dobrej drodze, ale po pierwszej połowie derbowego spotkania poziom optymizmu w sercach kibiców z Wrocławia drastycznie zmalał.  Przyjezdni co prawda mieli większe posiadanie piłki, ale statystyka strzałów była bezlitosna – 13:3 dla gospodarzy do przerwy. Odzwierciedlenie to miało na tablicy wyników – 1:0 po pięknej bramce Starzyńskiego bezpośrednio z rzutu wolnego (to już jego trzecie takie trafienie w tym sezonie). 1:0 było najniższym wymiarem kary po 45 minutach – dwustuprocentową sytuację zmarnował Nespor, który wyszedł sam na sam, ominął Pawełka, stanął przed pustą bramką i… nie wiadomo w sumie co zrobił. Czech zamarł, do momentu minięcia bramkarza Śląska – wszystko wzorowo, potem zaczął się chyba zastanawiać jak uderzyć piłkę do pustej bramki, czy lewą nogą, czy prawą, może piętą, zastanawiał się, zastanawiał i wtedy do bramki wrócił Pawelec, który ciałem wybronił strzał.

Druga część gry? Zagłębie jeszcze bardziej nabuzowane, jeszcze bardziej przypominające tę maszynę z zeszłego sezonu, czego efektem była szybko strzelona druga bramka. Dodajmy, że minutę wcześniej strzelec gola (Piątek) uderzył w poprzeczkę, a dosłownie sekundy przed bramką w słupek – jak widać do trzech razy sztuka. Zagłębie jeszcze kilka minut po drugiej bramce mocno przycisnęło, mocno śmierdziało trzecią bramką, jednak na tablicy wciąż utrzymywało się 2:0. Gospodarze wraz z upływem czasu zaczęli coraz bardziej oddawać inicjatywę gościom, jednak ci kompletnie nie mieli pomysłu na rozegranie akcji. Zagłębie wygrało 2:0, ale to było takie 2:0, że gdyby lubinianie potrzebowali wygrać różnicą trzech, czterech bramek, prawdopodobnie by wygrali. Bezradność Śląska najlepiej obrazuje kompletnie idiotyczna czerwona kartka Sito Riery w doliczonym czasie gry za bezmyślny faul.