Jesteś motorem napędowym rewelacji całej ligi. Nie spadasz z formą poniżej dobrego poziomu, wszyscy wokół zaczynają cię doceniać. Myślami pewnie już widzisz siebie w składzie drużyny narodowej na dużym turnieju z charakterystycznym dreszczem na plecach w trakcie odgrywania hymnu. Nagle zdarza ci się niefortunny upadek, z początku nie wyglądający na groźnie. W konsekwencji jednak musisz przejść operację i wszystko co do tej pory działo się wokół ciebie pęka jak mydlana bańka… Brzmi jak historia ze smutnej książki, ale to na własnej skórze przeżył jeden z najlepszych zawodników naszej ligi w tym sezonie – Damian Dąbrowski.
Dąbrowskiemu można, a nawet trzeba współczuć. Postanowiliśmy jednak spojrzeć na ten temat od trochę innej strony. Ten uraz to także wielki problem dla Jacka Zielińskiego i całej Cracovii. Kibice zastanawiają się jak drużyna poradzi sobie bez swojego filaru. Samej grze „Dąbro” przyjrzeliśmy się dokładniej już kiedyś, co można sprawdzić tutaj.
CENZOR Z NUMEREM 14
Dąbrowski jest trochę jak pani z okienka na poczcie, bo każdą akcję musi zatwierdzić swoim stemplem. Zalicza średnio 84 kontakty z piłką na mecz, a rekordem było spotkanie z Podbeskidziem z początku sezonu w którym zagrywał piłkę aż 130 razy. Nie jest w czołówce tych najpopularniejszych statystyk ale kibice co raz mocniej doceniają jego pracę jaką wkłada w grę, całe serce jakie zostawia na boisku. W meczu z Lechem w Poznaniu w końcówce grał z wybitym barkiem, bo nie chciał opuszczać drużyny w ważnym momencie. Właśnie ten uraz okazał się na tyle groźny, że zakończył mu sezon. W tym sezonie pięciokrotnie Cracovia była w sytuacji, że musiała radzić sobie bez „Dąbro”. Kto wtedy przejmował jego rolę?
CIĘŻKIE PRÓBY BUDZIŃSKIEGO
Patrząc na raporty T-Mobile Stats najbliżej przejęcia obowiązków był chyba Marcin Budziński. Była do dla niego szansa na wychodzenie tydzień w tydzień w wyjściowym składzie. Budzik kompletnie jednak nie sprawdził się w tej roli. Był apatyczny, nie był w stanie wykonywać tak mrówczej pracy jak jego kolega. Jednym z powodów jest to, że pod względem wybiegania bliżej mu do Michała Janoty aniżeli kenijskiego maratończyka. Dlatego też pomagać starali się mu inni zawodnicy. Często na własną połowę cofał się Mateusz Cetnarski aby właśnie tam zaczynać atak pozycyjny. Ciekawie wyglądała praca Erika Jendriska, który schodził bardzo nisko do rozegrania mimo że na papierze był najbardziej wysuniętym graczem.
BRAKUJE SPOKOJU W ŚRODKU
Te zejścia Jendriska były jednak dosyć niepewne patrząc pod kątem tego, jak nonszalancko czasem poczyna sobie Słowak. Dopóki jeszcze dzieje się to bliżej bramki rywala to nie jest to zbytnim problemem. Skala ryzyka jest wtedy względnie mała, a były też momenty kiedy jego brawura miała kapitalny skutek dla drużyny – gole ze Śląskiem czy Górnikiem Zabrze. W meczu z Legią odbiło się to jednak czkawką. Jendrisek po przyjęciu piłki na swojej połówce trochę zamotał się w próbie dryblingu co szybciutko wykorzystał Lewczuk i zagrał do Prijovicia, który zapewnił Legii zwycięstwo. Dla Dąbrowskiego gra pod pressingiem jest naturalnym środowiskiem. Można więc mieć przekonanie, że z nim w składzie Cracovia mogła utrzymać remis. W tym samym spotkaniu środek pola kompletnie zdominował Tomasz Jodłowiec, bo nie mając rywala momentami miewał autostradę prowadzącą pod bramkę Sandomierskiego.
NIE WSZYSTKO WIDAĆ NA PIERWSZY RZUT OKA
Bez Dąbrowskiego Cracovia zaledwie raz wygrała, zaliczyła 2 remisy i 3 porażki. Wygrany mecz z Lechią Gdańsk to jednak też ciekawy przypadek. Cracovia zwyciężyła 3-0, co patrząc na suchy wynik daje podstawy do twierdzenia, że wszystko szło jak z płatka. Prawda była jednak zupełnie inna. Pasy szybko zyskały przewagę po czerwonej kartce Maka, ale przez blisko godzinę biły głową w mur. Pasy grały powolnie, brakowało przerzucania ciężaru gry i piłkarza z szerokim polem widzenia. To jest główny problem, który widać było też w niedawnym meczu z Pogonią. Dąbrowski ma to, co posiada może jeszcze dwóch-trzech defensywnych pomocników w naszej lidze – kilkudziesięciometrowy cross dokładny na centymetry. Właśnie nim niejednokrotnie zaczynał szybki atak drużyny, albo uruchamiał któregoś ze skrzydłowych bądź bocznych obrońców. Szczególnie świetnie to wygląda gdy gra na jeden kontakt, kiedy już w momencie podawania piłki przez partnera wie gdzie ma zamiar ją posłać. I najczęściej jest to podanie na nogę.
LINIE AIR COVILO SPOSOBEM NA KOŃCÓWKĘ SEZONU
Właśnie w tym tkwi najcięższy orzech do zgryzienia dla Jacka Zielińskiego, bo widać zacięcie w budowaniu akcji. Gra ofensywna Cracovii bez Dąbrowski wygląda trochę jak jazda na rowerze ze zdjętym łańcuchem – niby można odpychać się nogami, ale na dłuższą metę nie wygląda to za dobrze. W kwestii destrukcji zastąpić może go chociażby Miroslav Covilo, bo gdy on skacze do główki to piloci przelatujący w pobliżu stadionu przy Kałuży dostają informację by uważać na niezidentyfikowane obiekty latające. Bardzo dobre statystyki odbiorów ma Bartosz Kapustka, średnio notujący ponad 4 przechwyty w meczu. Jakiś pomysł Jackowi Zielińskiemu podsunął selekcjoner Adam Nawałka. W meczu z Finlandią ustawił on Kapustkę jako drugiego środkowego pomocnika, do partnerowania Krychowiakowi. Wyszło to bardzo dobrze, bo miał on udział przy golu otwierającym wynik. Trener Pasów wciąż jednak nie zdecydował się na takie rozwiązanie, zostawiając „Kapiego” na skrzydle i konsekwentnie stawiając na raz po raz zawodzącego Marcina Budzińskiego.
SZCZĘŚCIE W NIESZCZĘŚCIU
Dla Pasów nadchodzi bardzo ważna część sezonu. Kibice są głodni sukcesów, piłkarze mocno rozbudzili apetyty. Dodatkowo powiększyli je hokeiści, którzy po zdobyciu tytułu mistrzowskiego awansowali do Ligi Mistrzów. Prezes Jakub Tabisz życzył obu sekcjom zakończenia sezonu w podobnym stylu, więc balon oczekiwań jest całkiem spory. Głowy nie traci Jacek Zieliński, który ściąga presję z piłkarzy i nie mówi głośno o górnolotnych celach. Jeśli w tej całej sytuacji z Dąbrowskim można szukać pocieszenia dla szkoleniowca Pasów, to jest nim to, że piłkarz najprawdopodobniej zostanie w Krakowie na następny sezon co przy ewentualnym awansie Cracovii do europejskich pucharów byłoby chyba największym wzmocnieniem.