Zagłębie Lubin pokonało przed własną publicznością Piast Gliwice 3:1. Bramki dla lubinian zdobywali Filip Starzyński, Kamil Mazek i Arkadiusz Woźniak. Honorowe trafienie dla gości było dziełem Michala Papadopulosa.
Przebłyski dobrej gry
Początek tego meczu był bardzo spokojny. Zawodnicy obu drużyn niespecjalnie kwapili się do ataku na bramkę przeciwnika, co przełożyło się na brak jakichkolwiek emocji. Jednak taki stan rzeczy utrzymywał się zaledwie do… 13 minuty. Właśnie wtedy niezwykle czujny na tle ospałych graczy Zagłębia Lubin okazał się Gerard Badia. Hiszpan po koszmarnej stracie Kamila Mazka i fenomenalnym rajdzie prawą stroną boiska obsłużył Michala Papadopulosa fantastycznym podaniem, które Czech zamienił na bramkę dla Piasta. Warto wspomnieć, że napastnik drużyny z Gliwic z szacunku do byłego zespołu nie celebrował tego trafienia. Chwilę później podopieczni Dariusza Wdowczyka mogli podwyższyć prowadzenie. Piłkę przed bramką lubinian dostał Maciej Jankowski, ale jego strzał skutecznie zneutralizował Martin Polacek. W 20 minucie próbowali odpowiedzieć zawodnicy Piotra Stokowca, ale w ostatniej chwili strzał Filipa Starzyńskiego zablokowali defensorzy Piasta. Jednak już za niecały kwadrans „Figo” dopiął swego. Lider ekipy z Lubina podszedł do rzutu wolnego i mocno uderzył piłkę, która po odbiciu od muru stworzonego przez zawodników Piasta wpadła do bramki zaskoczonego Jakuba Szmatuły. Mecz zaczął się więc od nowa, a ten rezultat w pierwszej połowie już nie uległ zmianie.
Koncert jednej drużyny
Po 10 minutach od rozpoczęcia drugiej części spotkania zawodnicy obu ekip rzucili się do walki o pełną pulę. Najpierw do rzutu wolnego w odległości 29 metrów od bramki Zagłębia Lubin podszedł Adam Mójta i po technicznym uderzeniu był bliski zaskoczenia Polacka. Po chwili „Miedziowi” ruszyli do kontrataku, który – jak się później okazało – był niezwykle skuteczny. W ostatniej fazie tej kontry Arkadiusz Woźniak podał piłkę do Mazka, a skrzydłowy Zagłębia strzałem po ziemi pokonał Szmatułę, rehabilitując się jednocześnie za kluczowy błąd z pierwszej połowy. Po zdobyciu bramki lubinianie nie osiedli na laurach, lecz umiejętnie bronili wyniku, raz po raz wyprowadzając akcje ofensywne. Głównym architektem ataków Zagłębia był Filip Starzyński, który po profesorsku obsługiwał swoich partnerów dokładnymi podaniami. Z drugiej strony, najbliżej przełamania ofensywnej niemocy Piasta był młodzieżowiec – Denis Gojko. Najpierw dobrym zwodem oszukał defensora lubinian, lecz następnie piłka po jego strzale minęła cel, z kolei chwilę później idealnie dograł na głowę Papadopulosa, który w fatalnym stylu uderzył piłkę nad bramką rywala. Niewykorzystane sytuacje gliwiczan podrażniły zawodników Zagłębia i w 87 minucie gospodarze mogli prowadzić już 3:1. Kolejnym fantastycznym zagraniem popisał się Starzyński, ale Krzysztof Piątek nie zdołał zamienić go na gola dla „Miedziowych”. To, czego nie zdołał zrobić Piątek, w doliczonym czasie gry zrobił Arkadiusz Woźniak. Zawodnik z numerem dziewiątym otrzymał piłkę od – a jakżeby inaczej – Filipa Starzyńskiego, podprowadził ją w „szesnastkę” i mocnym strzałem skierował piłkę do bramki Szmatuły. Tym samym Zagłębie wbiło gwóźdź do trumny gliwiczan, znacznie przybliżając się do utrzymania i zapewniając sobie duży spokój do końca sezonu. Z kolei Piast po raz kolejny skomplikował swoją sytuację w ligowej tabeli i można powiedzieć, że każde z pozostałych czterech spotkań będzie miało dla podopiecznych Dariusza Wdowczyka szczególną wagę. Stawką jest pozostanie w Lotto Ekstraklasie, które wraz z dzisiejszą porażką wyraźnie się od nich oddaliło.