Niczym drogowy walec Lech Poznań przejechał się po Wiśle Kraków. Pięć bramek zaaplikowanych trzynastokrotnym mistrzom Polski to najmniejszy wymiar kary.
Już w pierwszych minutach meczu było widać, że spotkały się drużyny które pójdą na wymianę ciosów. Na ataki Wiślaków konkretnie odpowiadał Lech. W pierwszych minutach bez konkretów, lecz już w 29 minucie filigranowy Amaral po podaniu Ishaka zmylił obrońcę przekonanego, że pójdzie z piłką na prawą nogę. Portugalczyk strzałem po ziemi lewą nogą zdobył gola. Do odrabiania strat ruszyli goście jednak to Poznaniacy schodzili do szatni z jeszcze jednym golem więcej. Kapitalną akcję ofensywną po podaniu Rebocho sfinalizował Ba Loua. Druga połowa nie zmieniła niczego w obrazie gry. Dalej gospodarze nadawali ton wydarzeniom na boisku. W 52 minucie po paru podaniach z pierwszej piłki i asyście Amarala bramkę zdobył debiutant Rebocho. Lechici na tym nie poprzestali i osiem minut później prostopadłe podanie najlepszego na boisku Amarala na bramkę zamienił Ishak. Po takim wstrząsie Wiślacy starali się zdobyć honorową bramkę, niezłą okazję miał Forbes, ale strzelał niecelnie. Dzieła zniszczenia dokończył Ishak który technicznym strzałem w środek bramki ostatecznie pogrążył słabą w tym dniu Wisłę.
Dzisiejszy mecz nie zawiódł oczekiwań fanów. Mnóstwo goli, dużo kartek, ale też świetnej gry niestety głównie ze strony gospodarzy rozgrzało wracających po proteście na trybuny kibiców. Jeżeli przed meczem można było sądzić, że będzie to starcie dwóch trenerskich osobowości tak po zawodach można powiedzieć, że słowackiego lwa zadziobał polski orzeł. Skorża udowodnił, że zespół jest świetnie przygotowany i jeżeli utrzyma tempo będzie walczyć o mistrzostwo Polski. Za tydzień kolejna weryfikacja i mecz w Białymstoku gdzie zawsze trudno grało się Lechowi