Pogoń Szczecin zremisowała 1:1 z Ruchem Chorzów. Na gola Mariusza Stępińskiego odpowiedział Rafał Murawski, ale żadna z ekip nie zdołała wywalczyć pełnej puli w inauguracyjnym meczu rundy finałowej Ekstraklasy.
Pojedynek w Szczecinie miał być przystawką do dania wieczoru, czyli meczu Legii z Lechem. Niestety to danie nie wprowadziło nas w szampański nastrój. Niby było to starcie z grupy mistrzowskiej, ale momentami, w szczególności w pierwszej połowie można było mieć wrażenie, że mamy do czynienia z drużynami walczącymi o utrzymanie. Oczy aż bolały. Z taką grą nie widzę szans żadnego z tych zespołów na wywalczenie pozycji gwarantującej grę w lidze europejskiej.
Pierwsza połowa była koszmarna. Cięzko cokolwiek pozytywnego napisać na jej temat, ponieważ praktycznie nic godnego uwago na boisku się nie działo. Dużo gry w środku polu, dużo niecelnych dośrodkowań i nic więcej. Jedynym, aczkolwiek istotnym zdarzenie w tej części gry była bramka zdobyta przez przyjezdnych. Lipski ładnie dograł piłkę na skrzydło do Podgórskiego, a ten wzdłuż pola karnego do Stępińskiego, który pewnym strzałem pokonał Kudłę. Do przerwy 1:0 dla Ruchu.
Druga połowa była o wiele ciekawsza niż pierwsza. Pogoń wreszcie zaczęła grać. Po przerwie zaczęła gra ustawieniem 3-5-2 i była to świetna decyzja trenera Michniewicza. Goście nie potrafili się dostosować do taktyki gospodarzy, a Ci z kolei zaczęli stwarzać sytuację. Gdyby tylko skuteczność była lepsza to „Portowcy” mogliby się cieszyć z 3 punktów. Szczególnie skuteczności brakowała Frączczakowi, który był wyróżniającym się graczem swojego zespołu. Szukał gry, piłka go również szukała, ale do siatki nie chciała. A to strzały leciały obok bramki, a to Putnocky stawał na wysokości zadania i popisywał się dobrymi interwencjami. Jednakże pomocnik gości zaliczył asystę w tym spotkaniu. Gyurcso zagrał piłkę w pole karne, Frączczak ją musnął i dzięki temu cudownemu dotknięciu Murawski musiał tylko dostawić nogę i mógł cieszyć się z 7 trafienia w tym sezonie. ‚Portowcy” po strzelonej bramce próbowali zaliczyć kolejne trafienie, ale tak jak wspomniałem powyżej brakowało skuteczności. Największe zagrożenie pod koniec spotkania stworzył Murawski, który popisał się silnym uderzeniem z dystansu, ale Putnocky sparował uderzenie na rzut rożny.”Niebiescy” w tej części gry byli jedynie statystami.
Pogoń może żałować zmarnowanych okazji. Strata tych 2 cennych punktów może zaważyć o tym, czy Pogoń zagra w przyszłym sezonie w europejskich pucharach. Przede wszystkim gospodarze nie mogą odpędzić się od plagi remisów, która ich prześladuje. Dzisiaj była idealna okazję na zmianę tego stanu rzeczy, ponieważ Ruch prezentował się przeciętnie. W szczególności w defensywie. Zawodnikiem spotkania bez wątpienia został Murawski. Było go wszędzie pełno i brał na siebie ciężar gry. Bieżący sezon jest jego jednym z najlepszych w rodzimych rozgrywkach. Strzela, asystuje – czego chcieć więcej. Wtórował mu Frączczak, jeżeli chodzi o aktywność na boisku, ale niestety był nieskuteczny. W zespole „Niebieskich” podobać mógł się Lipski i Hanzel, który w pierwszej połowie był chyba najlepszym zawodnikiem na boisku. Tak czy inaczej remis z pewnością bardziej zadowala gości, niż gospodarzy.