Nie będzie przesadą napisanie, że Stal Mielec mogła mieć cięższy powrót do Ekstraklasy po wielu latach. Wyjazdowy mecz na „Estadio da Gruz” do Płocka. Do Płocka, gdzie miejscowa Wisła jest chyba najpoważniejszym kandydatem do spadku (nie uwzględniając beniaminków). Punkt na otwarcie jest, ale okraszony sporym niedosytem.
Niedosytem, bo Wisła zagrała naprawdę przeciętne spotkanie. Byliśmy bardzo ciekawi, jak zagra chyba najbardziej zależna od jednego zawodnika (Dominika Furmana) drużyna zeszłego sezonu bez tego zawodnika. No cóż, nie da się ukryć, że przynajmniej dzisiaj Nafciarze po stałych fragmentach gry już nie stwarzali takiego zagrożenia. Ba, nie stwarzali niemalże żadnego zagrożenia. Pierwszy celny strzał zamieniony na bramkę, jasne, godne pochwały, szkoda tylko, że to była 89. minuta.
Brakowało ewidentnie Furmana, brakowało kogoś, kto weźmie odpowiedzialność na swoje barki. Adamczyk? Nie ten kaliber.
O wiele bardziej mogła się podobać Stal, choć „o wiele bardziej” nie znaczy, że się podobała jakoś wybitnie – po prostu poprzeczka była zawieszona na żałośnie niskim poziomie. Można powiedzieć co prawda, że Stal gra na euforii po awansie, ale… sytuacja w Mielcu jest całkiem podobna, jak nie gorsza niż w Płocku – ze Stali odszedł nie jeden, a dwóch najlepszych zawodników (Nowak i Żyro), mielczanie rozstali się również z trenerem, którego zastąpił dotychczasowy asystent Dariusza Żurawia w Lechu – no sporo niewiadomych było.
No a na tle płocczan Stal grała naprawdę dobrze, goście potrafili wyjść z szybkim kontratakiem, doskoczyć z mocniejszym pressingiem. Podobać mógł się Forsell, nieźle w drugiej połowie grał Domański.
Plusy w Wiśle? Na pewno Kamiński – Nafciarze w końcu mają ogarniętego bramkarza. Miła odmiana po Dahne. Jednak tam gdzie popisał się Kamiński, zawaliła obrona – bramka dla Stali padła po dwóch dobitkach, golkiper dwoił się i troił, a obrona stała i patrzyła.
Stal ten mecz powinna wygrać, szczególnie, że chwilę przed wyrównującą bramką Tomczyk zmarnował sytuację na 2:0 – no cóż, klasyka, niewykorzystane sytuacje lubią się mścić. Brakło zimnej krwi, brakło wyrachowania – urok beniaminka. Jednak gra mogła napawać optymizmem i nadzieją na to, że mielczanie nie będą się bili do ostatniej kolejki o utrzymanie.